30/06/2013

Unknown Mexico - Charming Coatepec / Nieznany Meksyk - Uroczy Coatepec

On Wednesday I will be saying "Goodbye" to the charming town of Coatepec in Veracruz region of Mexico.

I've spent here almost three weeks and I absolutely loved going to town to do grocery shopping and run errands for Shayla  

The photo below shows the walk to the town centre, that I used to take everyday. Lovely isn't it?

*****

W środę będę żeganć się z uroczym miasteczkiem Coatepec w regionie Meksyku zwanym Veracruz.

Spędziłam tu prawie trzy tygodnie i wręcz uwielbiałam wychodzić na miasto, aby kupić warzywa na lokalnym targu albo wykonać inne "zlecenia", o jakie prosiła mnie Shayla.

Zdięcie poniżej przedstawia drogę, którą obierałam codziennie w drodze do centrum miasteczka. Urocza prawda?
   


Church of Nuestra Seńora de Fatima

Coatepec reminds me of how it is to live in a town, where you have a bit of everything; a tailor, a carpenter, a shoemaker and all of them happy to do a job for you for a decent price. Globalisation seems to have skipped Coatepec. Hopefully forever!

The town is also Mexico's capitol of coffee, which abundantly grows in this region. There are plenty of lovely cafes with friendly service around.

*****

Coatepec przypomniał mi, jak to jest żyć w miejscu, gdzie jest po trochu wszystkiego; jest krawiec, stolarz, szewc i każdy z nich chętny do wykonania swych zleceń z uśmiechem na twarzy i za przyzwoitą cenę.
Globalizacja chyba pominęła Coatepec. Mam nadzieję, że na zawsze!

Miasteczko to jest również meksykańską stolicą kawy, która rośnie bogato właśnie w tym regionie. Dokoła jest wiele przytulnych kafejek i kawiarni z bardzo przyjazną obsługą.



The weather oh! Perfect every day. Warm, sunny but not too hot. Around 25 degrees in the daytime and refreshing rain almost every evening.

*****

Ah i pogoda! Świetna każdego dnia. Ciepło, słonecznie, ale nie za gorąco. Około 25 stopni w ciągu dnia i orzeźwiający deszcz prawie co wieczór.

Church of Virgen de la Luz
Church of Santo Jeronimo
Central Square of Coatepec



h
Church of Nuestra Senora de Guadalupe


 I wouldn't be myself if I didn't mention how the local people are! They are very charming, friendly and helpful! 

A truly idyllic time.

*****

Nie byłabym sobą, gdybym nie wspomniała jacy są miejscowi ludzie! Uprzejmi, przyjaźni i bardzo pomocni!

Miasteczko sielanka.

28/06/2013

Jesus - Religious Anarchist and a Spiritual Cowgirl / Jezus - Religijny Anarchista i Duchowa Cowbojka


Today's post was supposed to be about healthy eating, which I’m subjected to by Shayla, who is also my host here in Coatepec. I am quite poorly today, as I think I got a slight sun stroke, so bragging about healthy food I eat and how it makes me feel good, and my thoughts about going vegetarian, would sound like a bit of hypocrisy.

Instead the post will be about Jesus. Or rather about a book titled "The Red Book" by Sera Beak, which I am currently reading in my free time. The book is written mainly for young women, who search the spiritual connection with themselves, but don't want to or are not able to give up their modernity and Western values. The author claims, that one can always find their internal divinity and spiritual connection with the universe, regardless of their religion, faith, a modern or an orthodox outlook. This divinity is something neutral, beyond us, but also within us. 

Sera introduces herself as "Spiritual Cowgirl", who gained her knowledge for writing such a novelty book from her travels and numerous religious and spiritual practices she exercised during those travels.  

That's what I got from the book so far (I’m reading it selectively) although I wouldn't say that it was to me a major spiritual discovery. But I would definitely say that about the part of the text on transgression and Jesus. With regards to transgression Sera encourages us to introduce small transgressions into our life, obviously those of a positive notion, for example breaking our old habits, which not always bring us benefits. To make a long story short Sera says that we could do something in a different way than usual, or reach beyond the "everyday us" which will result will let us get to know ourselves closer and reveal the true self.  
With regards to Jesus, Sera draws from historic literature and the New Testament, and this led her to the conclusion that he was a religious anarchist. Apparently he deliberately undermined the principles of religious authorities, challenged them, associated with shady characters and provoked the public – all this to become himself.
There is a quote from Carl Jung in this chapter, which perfectly sums up the process of Jesus’ self-discovery: 
"The whole point of Jesus' life was not that we should become exactly like him, but that we should become ourselves in the same way he became himself. Jesus was not the great exception but the great example."

I always knew that Jesus was sexy ;-)
I like it, even though I don't feel my faith as deeply at this moment in my life and I don't know how I believe...



WERSJA POLSKA / POLISH VERSION 



Dzisiaj miało być o zdrowym odżywianiu, jakiemu jestem tutaj w Coatepec "poddawana" przez Shaylę, która mnie u siebie gości. Ponieważ czuję się dziś do kitu z powodu lekkiego udaru słonecznego, pisanie o tym jak świetnie się czuję bo jem super zdrowo i w ogóle to zastanawiam się czy jednak nie przejść na wegetarianizm w moim odczuciu - byłoby hiporkryzją.



Będzie za to krótko o Jezusie. Albo jak ktoś woli o książce, którą tutaj sobie podczytuję, pt. "The Red Book" autorstwa Sery Beak. Książka przeznaczona jest głównie dla młodych kobiet, które szukają duchowego powiązania ze sobą (tak bym to ujęła), ale nie chcą bądź nie potrafią przy tym zatracić swojej nowoczesności lub zrezygnować z zachodnich wartości. Autorka pokazuje bowiem, że swoją wewtętrzną boskość (ang. divinity) i połączenie duchowe ze wszechświatem można w sobie odkryć zawsze i wszędzie, bez względu na to, jaki mamy stosunek do religii, wiary oraz jak nowoczesne lub ortodoksyjne poglądy wyznajemy. Owa boskosć jest czymś neutralnym, ponad nami, ale i w nas.

Sama Sera przedstawia się jako "Duchowa Kowbojka", a wiedzę do napisania tak nietuzinkowego dzieła zaczerpnęła z własnych podróży oraz licznych religijnych i duchowych praktyk podczas nich uprawianych.


Tyle narazie zrozumiałam (przeczytałam wybiórczo chyba ze dwa rozdziały), choć nie powiem, że było to dla mnie jakieś większe duchowe odkrycie. Takim za to okazał się fragment tekstu z rozdziału o transgresji (czyli wykroczeniu) i Jezusie. Co do transgresjii to Sera zachęca nas do popelnienia drobnych wykroczeń w swoim życiu, oczywiście tych pozytywnych np. przełamania swoich nawyków, które nie zawsze przynoszą nam korzyści. Po prostu zrobić coś inaczej niż zwykle, wyłamać się poza "codziennego siebie", a wszystko to aby poznać się jeszcze bliżej i dążyć do stania się prawdziwym sobą.
A co do Jezusa, opiera się ona na historycznej literaturze oraz Nowym Testamencie, informując nas, że był on ówczesnym religijnym anarchistą. Jesus podobno świadomie podważał religijne autorytety, stawiał im egzystencjalne wyzwania, zadawał się z  "typami spod ciemnej gwiazdy" oraz prowokował, a wszystko po to, aby stać się sobą.
Jest tez zamieszczony w tym rozdziele cytat Carla Junga z innej książki, który wyśmienicie ujmuje owy proces okdrywania samego siebie przez Jezusa: (tłumaczenie dosłowne)

"Sensem życia Jezusa nie było to, abyśmy mieli się stać dokładnie tacy sami jak on, ale to, że powinnyśmy starać się stawać samymi sobą w ten sam sposób jaki on się sobą samym stawał. Jezus nie był wielkim wyjątkiem, ale wielkim przykładem".

Zawsze wiedziałam, że Jezus był sexy ;-)


Podoba mi się, mimo, że sama nie do końca czuję wiarę w obecynm momencie mojego życia i tak do konca nie wiem jak wierzę...



* The photo of course from the movie John Carter. It's rather a joke. It suits to the topic in my view.
* Zdięcie z filmu John Carter. Taki żarcik. Według mnie pasuje do tematu.
 

25/06/2013

I don't want to be a tourist! / Nie chcę być turystką!






I love becoming a part of any place I travel to. I don't like being a tourist and I suffer when I feel like one.
Of course sometimes it is unavoidable. You want to visit a certain place, you do your own research, or go to a travel agency and you book a trip. For some people it is enough. Great. Not good enough for me, though.

When I lived in Madrid (years ago!) I wanted to come across as someone who is from Madrid and it had nothing to do with a small town inferiority complex (well, maybe a little bit!). I just wanted to be a part of the local ‘ecosystem’ and by ‘Eco’ I mean my human body and nothing ecological.
In fact, in many places I have visited (or where I temporarily lived) people often stop me to ask directions. This happened in Madrid a lot too, even though my Spanish was very basic at that time and my looks clearly indicated that I was not from Madrid or Spain!

As soon as I get familiar with the new place I become relaxed, my body language reflects it, and I send ‘local’ vibes around :)

In some places tourists are a blessing and in some a burden. And as such they are treated. I don't want to be treated like a tourist, pay ‘tourist’ prices and travel in "things to do in..." bubble. I want to be treated as a person, who comes to a certain place to learn something about it, but also add to the landscape. 


This is why I mainly choose destinations where I have friends that can show me their country like no tourist guide would do. And if I don't know anyone in a particular place I use Couch Surfing to meet local people and show me around, or I arrange work for accommodation exchange, which I’m currently doing here in Mexico (despite having great local friends here too!).

If you are interested in this kid of "exchange" let me know. I will happily share my info regarding this :)

 
Practicalities: (how to become ‘a part of the landscape’)


* The latest technology enables us to meet people from virtually any place in the world. Isn't it awesome? For example Couchsurfing does not have to be used only as a source of free accommodation. If you are not feeling comfortable about staying at someone's place, because you don't know them, you can book a hotel/hostel and ask people registered on Couchsurfing to show you their town instead. They will take you to the best places in the area and, you never know, you might become friends and next time they will be sleeping on your sofa!


* I am sure there are plenty of sightseeing tours which are not solely attended by pensioners who snap the photos of every bird's fart and boring ‘chancers’ . One of the good ones is Sandeman's New Europe. They organise free city tours in Europe led mainly be foreigners who fell in love with their place of residence and show it with passion and loads of humour! Check it out. I've done it in Munich, Paris, London, Prague and Madrid and all of them were great fun.

* Word of mouth. Ask your friends if they have any friends or relatives in the place you are planning to visit. They might be pleased to receive a foreign visitor and introduce you to their homeland with pride.

The geography is on the map. The world is in our hands!




WERSJA POLSKA / POLISH VERSION


 
Uwielbiam, kiedy staję się częścią miejsca, do którego podróżuję. Nie lubie być turystką i cierpię, kiedy taką się czuję.
Oczywiście, że bycie turystą czasami jest nieuniknione. Chcesz wyjechać w pewne miejsce, więc zasięgasz o nim informacji poprzez własne dociekanie, bądź udajesz się do agencji turystycznej. Dla niektórych to wystarczy. Super. Dla mnie niestety nie. 

Wiele lat temu mieszkałam przez krótki czas w Madrycie i od razu chciałam wydawać się, tą, która "jest z Madrytu"... Nie, nie miało to jednak nic wspólnego z kompleksem pochodzenia, czy małomiasteczkowym (no dobra, możę trochę!). Chciałam być po prostu częścią miejscowego "eko-systemu" i używając "Eko" mam na myśli mą ludzką materię, a nie coś ekologicznego. No i właśnie w wielu miejscach, które odwiedziłam, (bądź w których tymczasowo mieszkałam) ludzie często zatrzymywali mnie na ulicy, aby zadać typowo turystyczne pytanie, czyli gdzie mieści się to i owo.
W Madrycie też to się często zdarzało, mimo że w tamtym czasie mój hiszpański był na poziomie minimalnym, a mój wygląd jasno dawał do zrozumienia, iż z Madrytu czy Hiszpanii to ja nie pochodzę!

Jak tylko zapoznaję się z nowym miejscem, wyluzowuję, a mój język ciała to chwyta i wysyłam na około "miejscową" wibrację:)

W pewnych miejscach turyści to błogosławienie, a w pewnych ciężkie brzemię. Traktowani są jak albo jedno albo drugie. 
Ja nie chcę być traktowana jak turystka, płacić "turystyczne" ceny i podróżować zgodnie z katalogiem "konieczne rzeczy do zrobienia w..." Chcę być natomiast traktowana jak osoba, która przybywa do pewnego miejsca, aby czegoś się o nim nauczyć oraz "dodać się" do lokalnego krajobrazu.
Z tego względu najczęściej wybieram te kierunki, gdzie mam znajomych lub przyjaciół, którzy pokażą mi swój kraj jak żaden przewodnik. Jeśli nie znam nikogo w miejscu, do którego się wybieram używam np. portalu Couchsurfing, aby zapoznać miejscowych i udać się z nimi wycieczkę poznawczą po ich mieście albo organizuję sobie niezobowiązującą pracę w zamian za nocleg i wyżywienie. Jestem teraz w Meksyku głównie na tej zasadzie (mimo, że również mam tu super znajomych!). 
Jeśli chcecie dowiedzieć się więcej o tego typu wymianie, dajcie znać. Chętnie udzielę na ten temat informacji:)


Informacje praktyczne (czyli jak stać się częścią krajobrazu)


 * Obecna technologia i internet umożliwiają nam wirtualne poznanie osób niemal z każdego zakątka świata. Czy to nie wspaniałe? Np. Couchsurfing nie musi być używany tylko jako źródło darmowego noclegu. Jeśli nie czujesz się "na siłach", aby zatrzymać się u nieznajomej ci osoby, możesz zawsze zamówić pokój w hotelu/lub łóżko w hostelu, a na Couchsurfing poprosić zarejestrowanych członków pod miejscem, które zwiedzasz, aby ci je pokazali. Z pewnością zabiorą cie oni do świetnych miejsc i nigdy nie wiadomo, może zastaniecie friends i następnym razem oni właśnie zatrzymhttp://www.blogger.com/blogger.g?blogID=1243435852992184504#editor/target=post;postID=503150921103461282;onPublishedMenu=allposts;onClosedMenu=allposts;postNum=0;src=linkają się na kanapie u ciebie!

* Jestem pewna, że jest wiele wycieczek turystycznych, które nie składają się wyłącznie z emerytów pstrykających zdecia każdego piernięcia ptaka czy nieudacznych podrywaczy. Jedną z nich jest Sandeman's New Europe. Organizują oni darmowe turystyczne przechadzki po miastach Europy prowadzone głównie poprzez obcokrajowców , którzy w danym mieście Europy się zakochali, zatrzymali się w nim na dłużej i opowiadają o nim z pasją i obowiązkowo z humorem! Sprawdźcie sami. Ja byłam z nim na tourze w Monachium, Paryżu, Londynie, Pradze oraz Madrycie i na każdym z nich świetnie się bawiłam.

Poczta pantoflowa. Zapytaj przyjaciól, czy nie mają oni swoich znajomych lub członków rodziny w miejscu, które planujesz odwiedzić. Tamci mogą być bardzo zadowoleni z perspektywy pokazania swojego kraju pewnemu cudzoziemcowi i zrobią to z pełną dumą.

Geografia jest na mapie. A świat w naszych rękach!






22/06/2013

Olmec, Tobaco & Sin / Olmekowie, Tytoń i Grzech

Today, I visited Museum of Anthropology and Archeology in Xalapa - the nearest big town to the picturesque Coatepec, where I currently stay. 

****

Dziś odwiedziłam Muzeum Anropologii i Archologii w Xalapie, najbliższym większym mieście  malowniczego Coatepec, gdzie obecnie przebywam. 



The city of Xalapa wasn't anything special in my view, but the museum was awesome. To be precise, the exhibition of Olmec's art was awesome. 
Olmec were the major civilisation in this part of Mexico (south-central and currenty Veracruz region) and courageously judging by their pieces they had a talent to self-expression and  an uncommon fantasy;)


****

Xalapa sama w sobie nie okazała się w moim przekonaniu nadzwyczajna, ale za to muzeum było super. Konkretnie, wystawa sztuki Olmeków była super. 
Olmekowie byli główną cywilizacją w tej części Meksyku (południowo-środkowym oraz obecnym regionie Veracruz) i śmiało sądząc po eksponatach mieli talent do auto ekspresji oraz nietuzinkową fantazję :)




Some figures have big round earrings placed in the holes made in their ears. This is very familiar to me, as some of my friends in Brighton use this type of jewellery! Who has predicted it?!

*****

Niektóre figurki mają duże kolczyki-koła umieszczone w otworach zrobionych w ich małżowinach usznych. To bardzo znajome mi zjawisko, ponieważ niektórzy moi znajomi w Brighton też takie mają! Ciekawe, kto je przewidział?!



Below an aperture to an urn for ashes presenting head of an old laughing man.

"Piss off Death, I am starting a new life!" 

In fact, all figures I saw in the museum expressed emotions, which I found fascinating. 

****

Poniżej otwór do urny na prochy przedstawiający głowę śmiejącego się starca. 

"Spadaj śmierć, zaczynam nowe życie!"

Wszystkie figury, które widziałam w tym muzeum wyrażały emocje, co jest dla mnie fascynujące.   




A couple of days ago I heard a story about someone, who attended a spiritual ritual led by a local shaman. Apparently everybody during this gathering had to drink a decoction of pure tobacco leaves (which is meant to taste awfully revolting). In beliefs of the First Nation shamans consuming tobacco was considered to be the worst thing ever . After finishing this drink the shaman was supposed to say: "Now as we've done the worst, what a human kind can do, we can start talking about our sins..."


****

Kilka dni temu słyszałam pewną opowieść o kimś, kto uczestniczył w duchowym rytuale prowadzonym poprzez miejscowego szamana. Podobno podczas tej ceremonii wszyscy zgromadzeni musieli zacząć od wypicia wywaru z czystych liści tytoniu (który ma smakować okropnie). W wierzeniach szamanów tej cywilizacji konsumpcja tytoniu miała być najgorszą rzeczą, pod słońcem. Po wypiciu takiego drinka szaman miał powiedzieć do zgromadzonych: "Teraz, kiedy już zrobiliśmy najgorszą rzecz, jaką może zrobić człowiek, możemy zacząć mówić o naszych grzechach..."




Fancy quit smoking? Please don't ask me to get the number to the shaman, as he doesn't have a cell phone. Shamans are beyond the technology ;)

****



Może masz ochotę rzucić palenie? Tylko proszę nie proście mnie o numer do szamana, ponieważ nie posiada on komórki. Szamani są ponad technologię ;)



* The story about tobacco ritual is true, although I can't confirm whether what I heard is real. Please don't treat this info as a source of knowledge.

* Opowieść o rytuale picia tytoniu jest prawdziwa, lecz nie jestem w stanie potwierdzić, że to co usłyszałam jest prawdziwe. Nie traktujcie tej informacji jako źródła wiedzy. 

20/06/2013

Play me and you will get me / Graj mnie i mnie załapiesz



We often think that we or others will never understand a life path of another human being, because we don't live their life. The fact is that often we don't even try to put ourselves in other people’s shoes but that's a different story, which would require a separate post. 
I want to talk here about the fact, that we seem not to understand the position of others - our friends, family members etc. We judge them by using our perception of the situation they are in. 
I sometimes think, that I would need to get into someone’s body in order to really feel what they feel and then I would understand them. 

Today I realised again, that there is no physical possibility to do that (at least not yet!) and actually there is no need. Life itself puts us into playing different roles among people.
 
In one relationship we are the dominant party, in another we are a subordinate, sometimes we are a listener and some other times we are the talker. 
In some instances we attract others and gain their interest, in other cases we come across as less attractive and people steer clear us. The examples are countless. The point is that we need to take on different roles that life throws at us and use the experience to get to know ourselves better. Different perspectives gained through different roles can truly help in developing self-awareness. Even though it was a one day role, or a one situation in a new environment for example.



We like to think that we know who we are, but the truth is that very often we have no clue :)



WERSJA POLSKA / POLISH VERSION



Często myślimy, że raczej nigdy nie zrozumiemy ścieżki życiowej innych ludzi, ponieważ nie żyjemy ich życiem. Fakt, że często nawet nie próbujemy postawić się w sytuacji drugiej osoby, ale to już inna historia, która zasługuje na osobny post. 
Chciałabym tutaj podjąć kwestię tego, że wydajemy się nie rozumieć położenia innych; naszych przyjaciół, członków rodziny itp. Osądzamy ich poprzez nasze pojęcie sytuacji, w jakiej się znajdują. 
Czasami  myślę, żę musiałabym dosłownie wejść w ciało danej osoby, aby naprawdę ją poczuć, i wtedy bym pewnie zrozumiała.

Dzisiaj znowu zauważyłam, że nie ma ani fizycznej możliwości aby tego dokonać (przynajmniej na razie!), ale też nie ma takiej potrzeby:) Życie samo nas pcha w sytuacje, gdzie musimy grać role innych ludzi między sobą. 
  
W jendnej ralacji dominujemy, w innej podporządkowujemy się, czasami jesteśmy słuchaczem, a czasami rozmówcą.
W pewnych sytuacjach to my jesteśmy atrakcyjni, w innych niestety mniej i musimy ustąpić miejsca tym bardziej atrakcyjnym. Można mnożyć przykłady. Grunt, że powinniśmy przyjąć role, jakie życie na nas zarzuca i wykorzystać to doświadczenie, aby lepiej poznać siebie. Różne punkty widzenia zdobyte po przez różne role naprawdę mogą pomóc nam w rozwijaniu naszej samoświadomości. Nawet jeśli to była rola jednodniowa lub pojedyncza sytuacja np w nowym środowisku.

Lubimy myśleć, że wiemy kim jesteśmy, ale prawdą jest, że często nie mamy o tym pojęcia :)
 
 

17/06/2013

Don't shout at the foreigner! / Nie krzycz na cudzoziemca!




Poland. Warsaw East train station. The Year is 1996. I am 16 and I am travelling back home from Gdańsk. It is there that I must change trains. Back then the train station was famous for its dodgyness  all over the country. The construction of the building was from the most tired communist era, and all about were suspicious looking people wandering around, but not to buy a ticket for sure.
Suddenly, a man with South East Asian features approaches me and asks if I speak English. I speak a little English and I tell him so. He comes from Korea (I don't remember which one) and explains in broken English that he needs to buy a train ticket to Germany; 1st class. A lady, or rather a big fat woman behind the "International Trains" counter does not speak a word in English... (or any other foreign language).

I am helping the man to  buy the ticket. The big woman at the counter does not resonate with joy by serving a foreigner, and a  teenage Polish girl. After paying for and receiving the ticket the Korean still does not understand where he needs to change the trains, so I try to help to explain it. He comes back to the "International Trains" counter and the woman cannot have it again. She shouts in Polish: "What do you want again? I sold you a ticket already. What else do you want!?"
The Korean man becomes quiet and humble and I am dieing of shame. I am ashamed for the whole unkind polish nation...

***

Germany. Munich central train station. The year is 2009. I am going to a tourist agency to ask for the connections and a price for the train to Milan. Before I arrive to speak to the agent lady, an older man heads off happily. Here I come. "When do you want to go?!" – she shouts in English.
I ignore her anger and get some information. 
In a few weeks time I am coming back. I see the same woman by the service desk. I pray, that she has a better day today, so she won't shout at me. 
"When do you want to go?!" – she shouts in English. "And what time!!?" - even stronger. 
I can't have this any longer, so I politely say: "I know you might have a bad day, but there is no need to talk to me like that...". Never mind. She keeps going. I feel humiliated. I leave and head off to make a complaint with other agents in the office. 
Three women sit with their arms folded across their unattractive chests and respond to me. "No, we have no manager in here..." None is dieing of shame here for sure!



Two instances of a disgraceful behaviour in every day life towards another human being. Forget about the customer service, forget about "a bad day" for this women. The issue was a language barrier and the foreign person to deal with. A person, that for some reason chose to travel to their country and needs to communicate and feel welcome in their country.
One unkind or disrespectful experience in a certain place may have a stronger negative impact on us in how we perceive the people of that place, than two kind or good experiences. Of course it depends on the sensitivity of the individual, but in general we remember for a long time when someone mistreated us.


So, don't shout on the foreigners in your country. You are foreign to them too :)



WERSJA POLSKA / POLISH VERSION




Polska. Dworzec Warszawa Wschodnia. Rok 1996. Mam 16 lat i wracam pociągiem do domu z Gdańska. Na wspomnianym dworcu mam się przesiąść. W tamtym okresie Dworzec Wraszawa Wschodnia jest słynny na cały kraj ze złodziejaszków i ogólnie nie za bezpiecznej atmosfery. Wnętrza prosto z epoki PRL-u w towarzystwie podejrzanych typów przechadzających się wtą i we wtą, na pewno nie po to, aby kupić bilet.
Nagle podchodzi do mnie mężcyzna o azjatyckich rysach twarzy i pyta, czy mówię po angielsku. Mówie tylko troche i tak  odpowiadam. Pan pochodzi z Korei (nie pamiętam której) i mówi do mnie łamaną angielszczyzną, że potrzebuje kupić bilet na pociąg do Niemiec; klasy pierwszej. Przy kasie "Połączenia międzynarodowe" siedzi pani, a raczej wielka gruba baba, która nie zna słowa po angielsku...(ani w innym obcym języku).

Pomagam Koreańczykowi kupić bilet. Baba przy okienku nie skacze z radości usługując cudzoziemcowi o niepojętych dla niej rysach twarzy i polskiej nastolatce. Po zapłaceniu za bilet Koreańczyk jednak nie rozumie, gdzie ma się przesiąść, więc staram się pomóc. Podchodzi znowu do okienka "Poczenia międznarodowe", a baba przy okienku tego już nie zniesie. Krzyczy zatem po polsku: "Czego pan jescze chce?! Już sprzedałam Panu bilet, co jeszcze?!" 
Pan Koreańczyk milknie i pokornieje, a ja palę się ze wstydu. Za całą chamską część polskiego narodu...

***

Niemcy. Dworzec Główny w Monachium. Rok 2009. Wchodzę do agencji turystycznej, aby dowiedzieć się o połączenia i ceny biletów do Mediolanu. Zanim nadejdzie moja kolej obsługi zobaczę jescze miło pozdrowionego na dowidzenia starszego pana. Następnie podchodzę ja. "Kiedy chcesz jechać!?" - krzyk po angielsku. Ignoruję jej złość i otrzymuj  jakąś informację.
Za parę tygodni tam, wracam. Widzę tę samą kobietę przy biurku. Modlę się, aby miała dziś lepszy dzień, to przynajmniej nie będzie na mnie krzyczeć.
"Kiedy chcesz jechać!?" - krzyczy po angielsku. "O której?!" - jeszcze mocniej. 
Nie mogę już na to pozwolić, więc kulturalnie odpieram atak mówiąc do niej: "Wiem, że może miała Pani zły dzień, ale to nie zanczy, że może Pani się do mnie w ten sposób odnosić". Nie ważne. Ona dalej swoje. Czuję się poniżona. Odchodzę, aby złożyć skargę do pań przy biurkach w pomieszczeniu obok. 
Trzy kobiety siedzą przy swoich biurkach z rękoma skrzyżowanymi na swych nieatrakcyjnych piersiach odpowiadają mi: "Nie, nie ma tutaj manadżera..."
Tutaj nikt się nie pali ze wstydu. Na pewno!

Dwa przypadki haniebnego zachowania w codziennym życiu do drugiego człowieka. Zapomnij o obsłudze klienta, zapomnij o "złym dniu" tych kobiet. Problemem była bariera językowa i obcokrajowiec. Osoba, która z pewnych powodów wybrała podróż do ich kraju i która bez wątpienia musiała wejśc w kontakt z jego nacją.


Jedna nieżyczliwa lub lekceważąca nas osoba w danym miejscu może mieć silniejszy negatywny wpływ na to, jak będziemy postrzegać innych ludzi z tego miejsca niż dwie życzliwe i dobre. Oczywiście zależy to również od wrażliwości odbiorcy, ale generalnie mówiąc  dłużej jak ktoś nas źle potraktował.


Nie krzycz na cudzoziemców w twoim kraju. Dla nich ty również jesteś cudzoziemcem! :)

14/06/2013

High Expectations Europe versus Mexico / Wygórowane oczekiwania Europa contra Meksyk

Mexico City Centre


Europe is tired of its history, politics, the Euro issue, and of cultural differences between member states, which do not seem to appreciate each other. Europe is respected by those who live outside of the continent, but not so much by Europeans themselves.
But what's the point of me saying that?

I am in Mexico, and here I see how different life is from European standards, and with how little it's possible to work with. Why is it that we in Europe can never have enough?
During my taxi ride from Xalapa to Coatepec yesterday I had a nice chat with the taxi driver, who was very surprised to learn that we Europeans can also have problems with finding work in countries that we are not originally from. He said that in the US, when you are Latino, you are immediately typecast and might struggle to get a decent job, if any. He thought that if you are white, than it's fine to get a job anywhere in Europe.
I hope I made him feeling better, by saying, that it isn't true and we do also suffer from employment discrimination. Especially now in these times of recession.
Sometimes we have a perception of how certain situations are but are unable to see the reality of them. In Europe, politically speaking, the spirits are low at the moment and in most European countries people struggle to get the life they want or they think they deserve. I get the impression that in Mexico the majority of population also struggle but they don't have the same high expectations. They live in the present, and with faith.  



WERSJA POLSKA / POLISH VERSION

 


Europa jest zmęczona swoją historią, polityką, euro, nie wstąpieniem do strefy euro...
Jej różnicami kulturowymi, które nie wydają się siebie doceniać. 
Europa jest darzona szacunkiem przez tych, którzy żyją po za nią, ale nie za bardzo przez tych, którzy do jej kontynentu należą. 

Ale dlaczego o tym mówię?

Tu, w Meksyku widzę jak inne życie od "europejskich standardów" prowadzi tutaj większość ludzi i za jak niewiele są w stanie przeżyć. Dlaczego nam w Europie ciągle mało? 
Wczoraj podczas jazdy taksówką z Xalapa do Coatepec rozmawiałam z kierowcą, który był bardzo zaskoczony dowiadując się, że my Europejczycy również możemy mieć problem ze znalezieniem zatrudnienia w Europie po za ojczyzną. Powiedział mi, że w USA ludzi ocenia się po kolorze skóry i wtedy trudniej jest zostać zatrudnionym. Taksówkarz zakładał, że człowiek o białym kolorze skóry nie ma problemów z dostaniem pracy gdziekolwiek w Europie. 
Mam nadzieję, że poprawiam mu humor twierdząc, że to nie prawda i że my również doświadczamy dyskryminacji. Szczególnie, teraz w czasach recesji.  

Czasami żyjemy po przez percepcję tego, jak odczuwamy pewne sytuacje, ponieważ nie znamy ich rzeczywistości. "Politycznie" stwierdzając, w Europie nastroje obecnie są niskie i w większości jej krajów ludzie nie prowadzą życia jakiego by chcieli, lub na jakie myślą, że zasługują.
Mam wrażenie, że w tu w Meksyku jest tak samo dla dominującej wiekszości populacji, ale ta nie żyje oczekiwaniami. Żyje natomiast chwilą, terźniejszością i wiarą.


11/06/2013

I am in Mexico!

I am in Mexico! A lots of joy, tranquillity and relax. That's my first feelings after visiting Guadalajara, the second biggest city after the capital which I already loved. 

*****

Jestem w Meksyku! Radość, spokój i relaks. To moje pierwsze odczucia po zwiedzeniu Guadalajary drugiego, co do wielkości miasta po stolicy, które już bardzo polubiłam.






I haven't seen so many little children in any other country or city as here in Guadalajara. They are all cute, full of joy and haven't seen even one crying! 
Family seem to be a value not to beat. Somehow the Mexicans find the way to maintain those little ones happy. We in Europe we have no money and no time to have children!


*****

Nie pamiętam, abym widziała tyle małych dzieci na ulicach miast, jak tu, w Guadalajara. Wszystkie śliczne, pełne radości i nie zauważyłam, aby ani jedno płakało!
Rodzina wydaje się być tutaj wartością nie do przebicia. Jakimś sposobem Meksykanie w tym mieście potrafią te dzieci uszczęśliwić. My w Europie niestety nie mamy pięniedzy i czasu na posiadanie dzieci! 











































On Sunday night - (a day of my arrival to Guadalajara) we went to watch La lucha Libre, a kind of Mexican Wrestling. According to my friend Enrique who is hosting me in Guadalajara this is something very typical of Mexican Culture. It was actually interesting to see it. The public shout and seem to take all this event quite seriously. A lots of children again here. Wow. Having this type of entertainment I am not surprised, that these kids don't cry...
Sadly I couldn't take any photos due to copyrights. We have to manage with this one and our imagination. 


*****

W niedziele wieczór (dniu mojego przyjazu do Guadalajara) poszliśmy zobaczyć La Lucha Libre, czyli meksykański wrestling. Według mojego kolegi Enrique, który mnie tutaj uprzejmie gości jest to typowa atrakcja meksykańskiej kultury. Interesujące widowisko. Publiczność krzyczała i wydaje się być bardzo serio nastawiona do tego całego wydarzenia. Tutaj również wiele dzieci. Wow. Przy możliwosci tego typu rozrywek nie dziwię się, że te dzieci nie płaczą...
Niestety nie mogłam zrobić zdięć z widowiska ze względu na ochronę praw autorskich. Musimy zadowolić się tylko tym jednym:






On the next day we visited Lago de Chapalas, had an incredibly relaxing time at spa in San Juan taking and finished out trip in Ajijic - a charming colourful town apparently very attractive for the Canadians and Americans, who come to retire here. 


*****

Następnego dnia byliśmy nad jeziorem Chalapas, relaksowaliśmy się w spa w San Juan (w niebo wzięci), a naszą podróż zakończyliśmy w Ajijic - ślicznym, kolorowym miasteczku, podobno bardzo atrakcyjnym dla Kanadyjczyków i Amerykanów, którzy się tu osiedlają na emeryturze. 







I absolutely loved Ajijic. For its energy, lovely people, beautiful architecture... 
There was a lots of happy dogs around and my theory is, that if the dogs are happy it means that the place has a good energy. Beware, that this theory ins't proved! 


*****


Pokochałam Ajijic. Za jego energię, przemiłych ludzi, piekną architekturę...
Było tam również wiele zadowolonych psin śmigających po ulicach lub wypoczywajcych na chodnikach. Mam taką teorię, że jak psy są w pewnym miejscu zadowolone to znaczy, że energia tego miejsca jest dobra. Uwaga, teoria ta nie została przez nikogo oficjalnie potwierdzona!












I don't want to leave! But a lots of other interesting places of this beautiful country are coming. 

Nie chcę stąd wyjeżdżać! Ale czeka na mnie wiele innych interesujących miejsc w tym pięknym kraju.