31/08/2013

Is there an Omen?? / Czy to omen??

Black cat, a moth, a magpie, a crow.

No, this isn't a zoology lesson and it's not about how a kitten has hunted a bird. It's worse than that. :)

A broken mirror, a glass that just broke, salt spilt on the floor.

No, isn’t an intro to a thriller or continuing part of “Paranormal Activity”

It’s worse than that…

Is an Omen ;)





We don't have to believe in them. They have been around for centuries and some of them, even though are often the subject of humour, they still seem to be ever present in peoples daily lives.

Superstitions exist in all cultures. They can differ from country to country, often depending on values and beliefs across or within cultures, with varying degrees of behaviour accordingly.

It seems that more women believe in omens than men - at least in the Western culture. I guess it's because we are, generally speaking more intuitive than men and definitely more sensitive. 

Regardless of the gender, many people seem to embrace superstition. Maybe this gives them a sense of security, maybe they are just find it fun, or maybe they are so ingrained in their psyche that it is the norm. 

But what makes superstition more powerful for some people than others?

Why do some people say that the number 13 is actually lucky for them, even though our culture considers it to be an unlucky number and other cultures have no view either way?


What makes a difference is the energy we feel when we think about these things.

Good or bad superstitions can be very powerful if we give them importance and emotional attachment.
Saying it short; if something triggers a sensation of happiness or (in case of a bad superstition) fear, it produces an energy that enables people to deal with a given situation.
You could compare it partly to the Placebo effect; if you believe in something or rather if you are convinced about something the chances of it happening are very high. 

Once, for a certain amount of time I had this weird sensation about crows. I read or heard somewhere, that they are a bad sign and somehow I let myself become overpowered by this statement. 
Since then it wasn't only that I expected bad luck when seeing a crow. With my poor knowledge of all things ornithological, I saw a crow in every black bird of a similar size to the bloody thing.  And guess what? Anytime when seeing a black coloured bird I really had to fight the wild feeling of "something bad will happen to me" inside.

Luckily, no bad luck happened, so I always forgot about the superstition associated black birds who crowed at me.

One day my friend told me: "There are so many black birds and crows all around, that you would be always fucked if the superstition was true".
This seemed to convince me to give up on this rather irrational behaviour, however a chill still travels up my spine whenever I see a crow(?).

Despite our beliefs with regards to any signs in life which we wish or do not wish to see, I think our belief in superstitions also depends on the place we are in our lives at that moment.
Sometimes we simply don't need them, but it never harms us to believe in and see only the good ones. Just without any expectations. For pure fun and delight of our crazy life.
 

At the end I'll share with you a funny to me Japanese superstition with regards to the spiders, which I found on Wikipedia (citation needed):
"If you see the spider in the morning, it's a good luck, so you should not kill it. If you see it in the evening, it's a bad luck, so you should kill it".

Simple isn't?

Great news for those who suffer from arachnophobia ;)  



WERSJA POLSKA / POLISH VERSION



Czarny kot, ćma, kruk....
Nie, to nie lekcja zoologi ani opowiastka o tym, jak kotek złapał ptaszka. Gorzej...

Stłuczone lustro, zbita szklanka, wysypana sól na podłodze...
Nie, to nie wstęp do thrilera czy następna część "Paranormal Activity". 
Gorzej...

To omen ;0

Nie musimy w nie wierzyć. Są z nami od wieków i choć niektórzy traktują je z przymrużeniem oka lub w ogóle się omenami nie przejmują i tak jakoś wydają się one być permanentnie wprowadzone w naszą krew.

Omeny istnieją chyba we wszystkich kulturach i choć są one różne w zależności od podstawowych wartości i wierzeń danego miejsca to przywiązanie do nich nie jest jednakowo silne w na całym globie. 

Zdaje się też, że to więcej kobiet niż mężczyzn wierzy w przesądy i różnego rodzaju znaki  - przynajmniej w Zachodniej kulturze. Myśle, że to dlatego, iż kobiety działają bardziej intuicyjnie niż panowie i większość z nas jest bardziej wrażliwa.

Pomijając płeć, niektórzy z nas nawet lubią wierzyć w omeny. Być może dają one nam poczucie bezpieczeństwa, może są dla nas tylko zabawą, lub może jesteśmy do nich tak przyzwyczajeni, że nawet nie zadajemy sobie co do nich żadnych pytań. 

Dlaczego zjawisko omenów na jednych działa tak silnie, a innych w ogóle nie obchodzi?

Dlaczego jedni twierdzą, że np. 13stka jest dal nich szczęśliwa, podczas gdy w naszej kulturze widzi się ją jako numer pechowy, a jeszcze innych nic nie obchodzą żadne numery świata?

Myślę, że o rożnicy stanowi energia jaką czujemy kiedy myślimy o tego typu rzeczach.

Znaki, zarówno dobre jak i złe mogą mieć na nas silny wpływ, jeśli przywiązujemy do nich dużą wagę, lub innymi słowami odczuwamy do nich emocjonalne przywiązanie.
W skrócie; jeśli coś wyzwala w nas wrażenie szczęścia lub (w przypadku złych znaków) strachu to produkuje w nas tego typu energię, ktora przyciąga odnośne zdarzenia.

Można by to częściowo porównać do efektu Placebo; jeśli w coś wierzymy lub jesteśmy o czymś przekonani, to szanse na spełenienie się tej rzeczy są wysokie.


Przez pewien czas miałam takie dziwne odczucie co do kruków. Wyczytałam gdzieś, że kruki to znak zły i jakoś tak pozwoliłam sobie, aby ta teoria mną zawładnęła.

Hmmm, żeby tylko kończyło się na tym, że po zobaczeniu kruka oczekiwałam nieszczęścia... Przy mojej znikomej wiedzy ornitologicznej widziałam kruka w każdej wronie i w każdym czarnym ptaku zbliżonym rozmiarem do tych stworzeń... I wiecie co? Po każdym zauważeniu czarnego ptactwa musiałam bić się z uczuciem typu "Zaraz coś złego się stanie".
Szczęśliwie, żaden zły przesąd nie może mnie posiąść na dłuższą chwilę, więc konsekwentnie zapominałam o kolejnych zauważonych czarnych ptaszkach, które starały się wykrakać potencjalny scenariusz mojego nieszczęścia.

 W końcu pokonałam to odczucie, ale chyba tylko dlatego, iż mój znajomy stwierdził: "Jest tyle czarnych ptaków i wron dookoła, że cały czas będziesz miała przerąbane".

...

Argument ten przekonał mnie do pozbycia się tego raczej irracjonalnego omenka, nie mniej jednak do tej pory jakoś trudno mi się wyluzować na widok wrony ;)

Pomijając naszą wiarę we znaki pojawiające się w naszym życiu, które życzymy sobie zauważać bądź nie, nasza otwartość na tego typu rzeczy zależy również od tego, w jakim momencie życia się znajdujemy. 
Czasami po prostu ich nie potrzebujemy. Nie mniej jednak nigdy nie zawadzi wierzyć czy zauważać tylko te dobre znaki. Bez żadnych oczekiwań. Dla samej zabawy i rodości zwariowanego życia.   

Na koniec podzielę się z wami zabawnym dla mnie japońskim przesądem o pająkach, które znalazłam w Wikipedii (tłumaczenie dosłowne):

"Jeśli zobaczysz pająka rano, to dobry znak, więc nie możesz do zabić. Jeśli zobaczysz pająka wieczorem to zły znak i możesz go zabić".

Proste prawda?

Świetne wieści dla cierpiących na arachnofobię ;)
  



28/08/2013

I am looking for a Mr. Right / Szukam Mr.Right



Mr. Right. All of us have heard this expression at least once in the lifetime and most of us once have asked ourselves where my Mr. Right is, or if he exists at all!
 
“Right” means different things to different people and the purpose of this post isn’t to point out what’s right, rather what could be right to start with when looking for… a Mr. Right.


Whatever we expect Mr. Right to have or whatever he should be like, it’s worth thinking first what it is that we can offer him.


Let’s take those most common (cliché?) characteristics for example: successful, intelligent and physically attractive, with a sense of humour, blah, blah... Most of us want all men to be like this, but did we actually think first what it is that makes us Mrs. Right, so the Mr. Right will be bothered?


For example we want Mr. Right, to be looking after us and support us. What qualities do we have to support him if needed? Are we good listeners? Are we empathic enough to understand the other person? At the same time it doesn't mean, that we need to act like a mirror and reflect every attribute that we would like to see in the Mr. Right.


Let's say, that we would like our Mr.Right to be successful. It doesn’t immediately mean that we have to be successful in the same way. Perhaps we are looking for an inspiration of success in Mr. Right which is a great thing. Do we know how can we inspire him? Give it a thought. It doesn't have to be necessarily the same kind of success. 


Do we have all those positive, colourful "stimulators" that we look for in men?


The purpose of being truly aware of what we can offer to a Mr. Right is not to look down at you and ask: “Why it is me, not a man who has to make sure that I’m a valuable person?” It’s actually to be truly aware of those great things about us, which add to our self-esteem and give us a confidence to first spot a Mr. Right (yes, he does exist!) and then proudly welcome him with the head up - in a good way. 


Being aware of who we are not it’s powerful too. It’s a knowledge about us, that gives us a choice to accept our weaknesses or work on them and that adds to our confidence too. 


Exactly the same thing applies to men, who look for a Mrs. Right. The reason why I addressed this post to women is prosaic… I am a woman, and also because it’s mostly us - women, who complain nowadays about the lack of Mr. Right’s around :)

 
I am not debating whether all the Mr. Right's are missing or not. I just say: the best thing to do in these individualistic times that we are living in now is to look in the mirror and speak for you. I guess, that this is the kind of individualism that evolution wanted us to experience.



WERSJA POLSKA - POLISH VERSION 



Mr. Right. Wszystkie z nas przynajmniej raz w życiu słyszały to określenie, wiele z nas choć raz zapytało, gdzie jest mój Mr.Right, albo o zgorzo: czy w ogóle istnieje!

"Right" - czyli odpowiedni znaczy coś innego dla każdej z nas. Celem tego posta nie jest wskazanie, co takiego jest "odpowiednie", tylko co odpowiedniego możemy zrobić zanim zaczniemy  poszukiwania lub wyczekiwania na Mr Right.

Jakikolwiek chcemy aby Mr.Right był, warto najpierw pomyśleć, co takiego same jesteśmy w stanie zaoferować ;)

Weźmy np. te najbardziej popularne frazesy na jakie często składa się Mr.Right: zaradny - z tzw.pozycją, inteligentny, atrakcyjny fizycznie, z poczuciem humoru, bla, bla... Większość z nas ma porządne wymagania, co do tego jaki mężczyzna ma być, ale czy zastanawiamy się czy my jesteśmy Mrs. Right, aby Mr.Right się pokwapił? 

Np. chcemy, aby Mr.Right był takim, który by się nami mógł opiekować oraz nas wspierać. Czy my również potrafimy dawać wsparcie? Czy jesteśmy np. dobrymi słuchaczami? Czy umiemy postawić się w sytuacji drugiej osoby, zwłaszcza tej przeciwnej płci?

Nie znaczy to, że musimy myśleć jak lusterko i czuć przymus posiadania tej samej cechy, której byśmy od naszego mężczyzny oczekiwały.

Powiedzmy, że chcemy, aby nasz Mr.Right był zaradny życiowo, czy miał "pozycję". Nie zanczy to od razu, że my też powinniśmy być już kobietami kariery. Może właśnie szukamy inspiracji na tym polu w mężczyźnie, co jest świetnym podejściem. Czy wiemy natomiast na jakim obszarze my możemy inspirować? Zastanówmy się. Nie koniecznie muszą być to sprawy zawodowe. 

Czy same posiadamy te różnorakie superlatywy, których szukamy w dzisiejszych facetach?


Świadomość tego, co Panu Mr.Right możemy zaoferować nie jest po to by ciągnąć się w dół czy pytać: "Dlaczego to ja, a nie facet mam się pierwsza upewniać, czy jestem wartościową osobą?" Świadomośc ta jest po to, by zdawać sobie sprawę z tych wszystkich fajnych cech, które posiadamy, bo to wzmacnia nasze poczucie wartości, dodaje nam pewności siebie, aby najpierw Pana Mr.Right dostrzec (tak, on istnieje!) po czym wyjść po niego - dumnie, z głową do góry, nie w dół. 

Mieć świadomość kim nie jesteśmy (mimo, iż byśmy chciały) to również świetna sprawa. To wiedza o nas samych, która daje nam wybór, aby zaakceptować nasze słabości albo nad nimi pracować. Cokolwiek zdecydujemy dodatkowo może to podbudować naszą pewność siebie. 

To samo tyczy się mężczyzn, którzy szukają badź czekają na Mrs.Right. Powód, dla którego kieruję ten post do kobiet jest prozaiczny - jestem jedną z nich, a drugi to taki, że to najwięcej z nas żali się obecnie braki owych Mr.Right :)
Nie debatuję tutaj, nad owymi brakami. Mówię tylko: Najlepszą rzeczą, jaką możemy zrobić w tych czasach indywidualizmu, w jakich przyszło nam żyć, to spojrzeć w lustro i mówić za siebie. 
To chyba ten rodzaj indywidualizmu, o jaki ewolucji chodziło...


 

24/08/2013

Speaking English can be scary but we can do it / Mówienie po angielsku może przerażać, ale damy radę



- Why do some people (where English isn't their native language) fear to speak even a few words in English?
- Why do native English speakers expect, that in every country they go to, that natives of that country will speak English to them?
- Why the Francophone are so opportunists when it comes up to speak English? (don't understand this point...)

There are of course many reasons for this and as many answers as people, who want to wonder. But, there were many situations during my travels, when a lack of knowledge of the English language by the people I had to interact with, caused at least a light attack of neurosis on their side.

In Rio de Janerio for example sales assistants (girls) or bar girls would shout at me in Portugese. Their inability to speak even a small amount of English, which, they may have not had the opportunity to learn (I understand, that the education in South America is expensive) seemed to be scary and embarrassing for them. They would rather shout back, then make a small effort and learn a few basic words in English to use them when working in one of the most popular tourist places in the world. 

Last week, when I was in Wrocław, I asked for help in finding my lost friend at the train station. I went to the information office with a simple request . I asked whether the ladies who work in the office could possibly call him to go to the exit over the Public Address system. Nobody would "take on" this task, despite me offering to write down the words I wanted them to use.
 

It was a simple request. It was not as if I was asking them to smuggle cigarettes for me! Nobody asked the ladies to speak Thai; They simply would not speak English, the most prolific language across the world, and one which every successful person supporting tourists should be able to speak. Especially, given that English strongly influences the polish reality since last two decades.

Personally,  I never understood this fear of speaking a few words in a foreign language, that still so many people feel, including of course native English speakers.

Like it or not, the world is a very small place now, we spend hours on the web and come across many mainly English, but also other foreign words and expressions. We can easily meet people on line to practice our language skills. We have to be open for it.

On the other hand the Francophone  seem to have a "French complex". I would say, that French is a beautiful language and I'd love to speak it fluently one day, so anytime I go to France I am trying to communicate in this language. It makes a massive difference on how I am treated. I find just trying to speak French in their country is greeted with delight. However, this is me and I understand, that other foreign people who come to France may not feel the same way about speaking French. 


It may not be fair, that the English language has emerged as the most dominant language in the world. But this is a reality and expecting people to speak your own language when they come to visit your country for a week is unrealistic and frankly ridiculous. They indeed should know how to say words such as "Hello", "Thank you" etc. but they don't have to know more. If they do, that's brilliant, complement them with a smile and kind words and make an effort yourself by trying to listen and understand what they say.





WERSJA POLSKA / POLISH VERSION 




- Dlaczego niektórzy ludzie (których angielski nie jest ich językiem narodowym) tak się boją w nim powiedzieć kilka słów?

- Dlaczego ci, których ojczystem językiem jest angielski często oczekują, że w każdym kraju, do którego się wybiorą ludzie będą mówić w ich języku?

- Dlaczego Frankofomani są tak butni jeśli chodzi o mówienie po angielsku?

Każdy może odpowiedzieć sobie na te pytania jak chce, bo odpowiedzi jest tyle, ilu ludzi, którzy mają ochotę się na tym zastanawiać.

Podczas moich podróży wiele było sytuacji, gdzie brak znajomości angielskiego ludzi, z którymi miałam do czynienia przyprawiał ich o lekką nerwicę. 

Na przykład w Rio de Janeiro sprzedawczynie czy tzw. barowe krzyczały na mnie po portuglasku. Dleczego? Konfrontacja z przymusem porozumienia się po angielsku, którego  może nie miały okazji się nauczyć (zdaję sobie sprawę, że edukacja w Południowej Ameryce jest droga) wydawała się być dla nich tyle samo straszna, co  zawstydzająca. Kobietki te raczej odkrzyknęłyby, niż ciut się wysiliły, aby nauczyć się tych paru podstawowych słów po angielsku, których przecież mogłyby użyc podczas pracy w tym jednym z najbardziej turystycznych miejsc na ziemi.

Inny przykład. W zeszłym tygodniu byłam we Wrocławiu na dworcu kolejowm, gdzie poprosiłam biuro o dość oczywistej nazwie "Jak możemy ci pomóc?" o pomoc w odnalezieniu mojego kolegi, który przyjeżdżał z Krakowa. Poprosiłam czy panie siedzące przy mównicy na dworcu mogłyby go zwołać doi wyjścia. Pani, która odebrała telefon z tą prośbą stwierdziła, że się tego "nie podejmie". Razem z panią z biura "Jak możemy ci pomóc" zaproponowałyśmy, że zapiszemy jej dokładnie słowa, jakie ma wypowiedzieć. Mimo to, powiedziała że się tego "nie podejmie"

Wiecie co? Nie podjąć się można przemytu fajek, a nie wypowiedzenia paru słów w jednym z najbardziej popularnych języków świata na dworcu w dużym turystycznym mieście.  
Nikt nie oczekiwał od owej pani mówienia tego po Tajsku. To był tylko angielski. Język, który ma bardzo silny wpływ na polską rzeczywistość już od ponad dwóch dekad. 

Generalnie mówiąc nigdy nie rozumiałam tego strachu przed wypowiedzeniem paru słów w obcym języku, który ciągle jeszcze tylu ludzi posiada, włączając tych, których angielski jest językiem ojczystym. Czy nam się to podoba, czy nie świat jest teraz bardzo małym miejscem, spędzamy godziny w necie i stykamy się bardzo często z angielskimi (i innymi obcojęzycznymi)  słowami czy wyrażeniami. Możemy bardzo łatwo znaleźć ludzi w sieci, aby praktykować z nimi języki, których chcemy się poduczyć.

Z drugiej strony mamy "Francuski compleks". Uważam, że francuski to piękny język, którym chciałabym mówić płynnie pewnego dnia, więc za każdym razem, kiedy jestem we Francji staram się komunikować w tym języku. Widzę kolosalną różnicę, w tym jak jestem traktowana, niż kiedy mówię tam po angielsku. Tyle, że to jestem ja i rozumiem, że inni cudzoziemcy, którzy do Francji jadą nie muszą czuć się tak samo co do tego języka. 


To nie fair, że język angielski zdominował świat i teraz wszyscy z nas - nie anglojęzyczni muszą się jego uczyć? Tak. To nie jest fair, ale na razie nie ma lepszego sposobu, a oczekiwanie od ludzi, aby mówili twoim językiem, podczas kilkudniowego pobytu w twoim kraju jest nierelistyczne i śmieszne. Oczywiście, powinni oni wiedzieć jak się wypowiada podstawowe zwroty takie jak "Cześć" czy "Dziekuję" itp. ale chyba nie o wiele więcej. Jeśli znają jeszcze inne słowa to super, wyraźmy swoje uznanie uśmiechem czy miłym słowem i słuchajmy co do nas dana osoba mówi.

 



21/08/2013

Wrocław - another Polish city, where there are no polar bears / Wrocław - jeszcze jedno polskie miasto bez misiów polarnych na ulicach


Where this title from? 
Well, once upon a time, Poland was an unknown scary land to visit for foreigners (which was pretty much until a decade ago). Many of them thought, that not only we have an eternal Siberia all year long, they also believed, that we have polar bears walking around the polish roads and streets. 

Now more and more of those people learn, that indeed there are polar bears in Poland, but only in the ZOO and the Polish summers can be hot as hell. 

Wrocław is one of the biggest polish cities, it was Polish, Prussian, even Napoleon's for a little while, than Prussian, German and Polish again. Maybe this mix of cultures makes it so beautiful and classy. I spent last weekend in there, I saw a number of amazing places, went to great night clubs and I haven't even seen a single polar bear... 

So let me introduce you to Wrocław. 

Wrocław say "Hello" ;) 

*****

Skąd ten tytuł? 
Dawno, dawno temu, Polska była nieznanym i strasznym miejscem do odwiedzenia dla cudzoziemców (co działo się do jakiejś dekady temu). Wielu z nich nie tylko myślało, że mamy tu całoroczną Syyberię, ale również wierzyło, że chodzą u nas po ulicach polarne misie. 

Dziś co raz więcej z nich odkrywa, że owszem w Polsce są polarne misie, ale tylko w ZOO, a polskie lato może być gorące jak piekło. 

Wrocław to jedno z największych polskich miast, które było polskie, pruskie, znajdowało się nawet przez chwilę pod rządami Napoleona, potem znowu pruskimi, niemieckimi, aby w końcu na nowo stać sie polskim. Może to właśnie ten miks kulturowny czyni go tak pięknym i nadaje mu klasy.
Spędziłam we Wrocławiu ostatni weekend, widziałam wiele pięknych miejsc, byłam w świetnych nocnych klubach i nie napotkałam ani jednego polarengo misia... 

Pozwólcie więc, że przedstawię wam Wrocław.

Wrocław, powiedz "Cześć" ;)



















 



*****

17/08/2013

A pig from different perspective / Świnia z innej perspektywy



Just for today let’s think about something, what is obvious to most of us from a totally different perspective and have fun doing it.
Let’s take a pig. I have just read an article about a certain piggy, who lives in a flat on the 11th floor in Polish city of Opole and is doing very well. The piggy is smaller, than her companions from farms, actually is a special breed of English mini pigs. According to the article I read, a pig is on the fourth place in mammals intelligence hierarchy after the human. Before there are orang-utans and dolphins. Apparently even dog’s recognising senses aren’t as advanced as the pig’s.

The piece about the mini pig not only made me smile, but also inspired me to look at all pigs from a bit different perspective than I would normally do -(schnitzel).

A few months ago Polish news showed a breeding pig named Blondi, who escaped from her barn in the middle of a deep winter and kept on running off fast like leopard from the local police who tried to chase her
unsuccessfully for approximately 3 hours. She eventually got caught, but making them work hard for it and became a little celebrity afterwards. The pig ended up in a special animal farm park, to have a nice relaxing life.

How bizarre... some people wouldn’t have the courage to set themselves free from the life situation they hate and a pig could! 

Perhaps, we shall change the saying “Dirty as a pig” to “Brave as a pig”?

Now, let’s put the pig back on the plate and analyze her as a source of meat in the world view.

Years ago I heard from a Moroccan guy, that the Muslim people don’t eat pork, because “it’s bad” and he claimed, that if women eat pork meat, they will get a certain disease on their legs… 


My mum told me once a story that she heard from her acquaintance, whom family had one pig, when she was a child. It was during 2WW and her family had to wander around with the pig, when hiding from the Nazis. The animal was very much liked by her and the whole family postponed killing her several times. One day, with the broken heart they had to decide for the pig to go under the knife, cause they needed food. They did so, however my mum’s acquaintance couldn’t swallow a tiny piece of it. 


Have you got emotional? If you didn’t it’s OK, Buon Appetite, but eat the pork with a smile on your face and the joy that you are shovelling an intelligent animal :)



WERSJA POLSKA / POLISH VERSION


 

Spróbujmy choć na jeden dzień pomyśleć o czymś, co jest dla nas oczywiste z kompletnie innej perspektywy, a przy tym dobrze się zabawić.
Weźmy np. świnię. Właśnie czytałam o pewnej, która mieszka w bloku na 11stym pietrze pewnego opolskiego osiedla i ma się tam bardzo dobrze. Ta świnka jest mniejsza niż jej towarzyszki z gospodarstw rolnych, właściwie to taka specjalna rasa angielskich mini świn. Również, według tego artykułu świnia jest na czwartym miejscu pod względem inteligencji po człowieku. Przed nią znajdują się tylko orangutany i delfiny. Podobno nawet psy nie mają zdolności rozpoznawczych tak wysoko rozwiniętych jak świnie.

Artykuł ten nie tylko mnie rozbawił, ale również zainspirował, aby popatrzeć na wszystkie świnie tego świata z trochę innego punktu widzenia niz zazwyczaj - schabowy.

Parę mięsiecy temu polski program informacyjny przedstawił świnię zwaną Blondi, która uciekła swemu gospodarzowi z obory w środku głębokiej zimy i biegła jak gepard po śniegu uciekając od policjantów, którzy starali się ją schwytać bez powodzenia poprzez jakieś 3 godziny. W końcu ją złapali, ale Blondi im to skutecznie utrudniała, stając się po tym incydencie małą celebrytką. Obecnie podobno przebywa w specjalnym parku dla zwierząt hodowlanych, gdzie wszystkie wiodą relaksujące życie.

Pomyśleć, że niektórzy ludzie nie mają odwagi, aby uwolnić się od jakiejś życiowej sytuacji, której nie cierpią, a świnia mogła! Może powiedzenie “Brudny jak świnia”, warto zamienić na “Odważny jak świnia”?

Teraz położmy świnię spowrotem na talerz i przeanalizujmy ją
pod kątem świato-poglądowym jako źródło mięsa.
 

Wiele lat temu pewien Marokańczyk powiedział mi, że Muzeumanie nie jedzą schabu, bo to “jest złe” i uświadomił mnie jeszcze, że jeśli kobiety go jedzą, to dostaną “pewnej” obrzydliwej choroby na nogach… (szczegułów nie podawał).

Kiedyś mama opowiedziała mi pewną historię swojej znajomej, która jako mała dziewczynka podczas Drugiej Wojny Światowej błąkała się
wraz ze swoją rodzina oraz Ich świnią ponieważ museli ukrywać się od Niemców.
Zwierzę było bardzo lubiane poprzez znajomą mojej mamy i cała rodzina zwlekała z jej zabiciem. Pewnego dnia świnia musiała pójść pod nóż, ponieważ nie zostało już nic innego do jedzenia. Świnię zabito, aczkolwiek owa znajoma nie przęłknęła ani jednego jej kawałka.


Wzruszyliście się? Jeśli nie, to OK, smacznego, ale jedzcie schab z uśmiechem na twarzy oraz z radością, że wcinacie zwierzę inteligentne:)

14/08/2013

10 Commandments of a Modern Westerner / 10 Przykazań Nowoczesnego Człowieka Zachodu



I. If you need an advice with regards to your relationship keep your ears open, because your single friends or those who are in an unhappy relationship will give you plenty. In fact, they know better than anyone else, what you should do with your partner. 
 
II. If you want to make lots of contact with people and experience a sense of belonging stay on FB and other social media as much as you can. Don’t waste the time for phone calls to people and meeting them in person. You will feel, that you belong to an unspecified group of people, who don’t give a monkey’s for who you really are.

III. If you want to travel to a certain country and check on its safety first ask people who have never been there. They surely know, so they’ll tell you how dangerous it is. This is why they never went there! No, they’re not paranoid. They’re just well informed. From the news.

IV. If you want to feel free and have a social status by having your own housing get the mortgage. It’ll set you free from renting forever. You will become a slave of a bank for decades, but what a sweet slavery it is! Now, you can start working hard to pay your debt off. Almost as in some paradise-like looking, exotic countries!

V. If you are a man and need some intimacy go to a night club and grab a woman. Literally. Grab their bum, tits, whatever. Obviously all of them can’t wait for it! Don’t waste the time on “conquering”. The night is short!

VI. If you are an employer and want to employ the “right” person, ask them the same “right” questions, as you always ask other candidates. People might all be different, but they will give you the “right” answers, that you want to hear. It will help you to choose the “right” person and you know that you couldn’t get it wrong.

VII. If you want to improve your problem solving skills get an inspirational stimulator called alcohol. Drink it every day, at least a glass or two. It will resolve your problems maybe for the whole day! Next day you will drink it again, so that your problems won’t return.

VIII. If you want to become a REAL beauty get fake lashes to apply on your eyelids, fake hair, so you can do hair extentions, fake nails and fake boobs if you can afford it. Don’t waste time for the exercise or scraping your feet for example. Applying all those beauty features takes time and looking at your feet is too much effort, cause they are down in the bottom and you’d need to bend to see them…

IX. If you want your life to become more interesting and inspiring take some hard drugs. Forget about travels, relationships, friendships, literature or sports. Life is so boring or unfair to you, 
and those children from the 3rd world countries that you watch on the TV when lying on the sofa all evening have no bloody clue!
 
X. If you have a doubt for a minute, whom this world should run around go and take a look in the mirror.



Now, if you didn’t go, you’re fine ;)



WERSJA POLSKA /POLISH VERSION




I. Jeśli potrzebujesz rady na temat twojego związku miej uszy otwarte, ponieważ twoi przyjaciele single, lub ci, w swoich zwiazkach nie zadowoleni dadza ci ich mnóstwo! Oni bowiem wiedzą lepiej niż ktokolwiek inny co powinnaś/nieneś robić w twoim związku aby był on udany.

II. Jeśli chcesz nawiązać liczne znajomości i zaspokoić poczucie przynależności siedź na fejsie i innych portalach społecznościowych jak najwiecej możesz. Nie trać czasu na rozmowy telefoniczne czy spotkania na kawę. Będziesz czuł, że przynależysz do bliżej nie określonej grupy ludzi, która miała będzie gdzieś kim naprawdę jesteś.

III. Jeśli chcesz odwiedzić pewien kraj lecz najpierw chciałbyś sprawdzić czy jest tam bezpiecznie, spytaj ludzi, którzy nigdy w tym kraju nie byli. Oni będą wiedzieli napewno i uświadomią cię jak bardzo jest tam  niebiezpiecznie. Właśnie dlatego nigdy tam nie byli! Nie, ci ludzie nie cierpią na paranoję. Oni są po prostu dobrze poinformowani. Z mediów.

IV. Jeśli chcesz poczuć wolność oraz podnieść swój społeczny status poprzez posiadanie własnego mieszkania weź kredyt. Na zawsze uwolni cię on od wynajmowania lokum. Staniesz się niewolnikiem banku na dekady, ale jakie słodkie to niewolnictwo! Do spłacania swojego długu możesz przystąpić od razu. Prawie jak domniemani “grzesznicy”w niektorych egzotycznych krajach.

V. Jeśli jesteś mężczyzną i potrzebujesz zaspokoić twoje poczucie intymności idź do nocnego klubu (bynajmniej nie do tych tylko dla panów) i złap kobietę. Dosłownie. Złap ją za pupę, piersi, cokolwiek. Przecież one wszystkie nie mogą się tego doczekać! Nie trać czasu na podryw lub różnego typu zaloty. Noc jest krótka!

VI. Jeśli jesteś pracodawcą i chciałbyś zatrudnić “odpowiednią” osobę, zadaj jej te same odpowiednie pytania, które zadajesz innym kandydatom. Ludzie mogą być różni, ale dadzą ci odpowiednie riposty, które tak strasznie chciałabyś/ałbyś usłyszeć. Pomoże ci to w wybraniu odpowiedniej osoby na stanowisko, a przecież ty nigdy się nie mylisz.
 
VII. Jeśli chcesz podszkolić twoje zdolności radzenia sobie z problemami kup sobie inspirujący stymulator zwany alkoholem. Pij go codziennie, przynajmniej w postaci szklanki wina lub dwóch. Rozwiąże on twoje problemy być może nawet na cały dzień! Jutro znowu wypijesz i w taki sposób problemy nie powrócą.


VIII. Jeśli chcesz stać się PRAWDZIWĄ pięknością zaopatrzyj się w sztuczne rzęsy, przedłuż sobie włosy przy pomocy sztucznych kudeł, nałóż sztuczne paznogcie i jeśli możesz sobie na to pozwolić zafunduj sobie sztuczny biust. Nie trać czasu na dentystę, ćwiczenia fizyczne czy np. pielęgnacje stóp. Nałożenie tych sztucznych cudeniek na siebie wymaga czasu, a na stopy i tak za daleko patrzeć, bo trzeba by było się schylić...

XI. Jeśli chcesz aby twoje życie stało się bardziej interesujące lub inspirujące weź sobie twarde dragi. Zapomnij o podróżach, związkach, przyjaźniach, literaturze czy sporcie… Życie jest takie nudne lub niesprawiedliwe, a te dzieci z krajów Trzeciecgo Świata, które widzisz w TV rozwalony/a na kanapie nawet nie mają o tym pojęcia!

X. Jeśli choć przez moment masz wątpliwości, co do tego, w okół kogo kręci się ten świat, wstań i spojrzyj w lustro.


Jeśli tego nie zrobilaś/eś to wszystko jest z tobą OK;)


11/08/2013

In the conflict / W konflikcie


At some point, we all have falling-outs with our friends. Sometimes it can cause the end of the friendship, sometimes the friendship freezes for a while before getting back to normal. Sometimes, the friendship becomes even stronger after a conflict.

I am not talking about situations where your “friend” deeply damaged your trust by having an affair with your partner or stealing your money. These situations are not falling-outs, they are atrocities. People that commit such acts can't often be described as real friends anyway, because their actions were only driven by their (sometimes unconscious) selfishness. Such situations are complex, but the good thing is that they are also black & white. Shit happens, and now you know who they are you don’t have to think too much about it. You learn from the experience and move on.

In everyday life however, we can go through various smaller and bigger conflicts with everybody and this unfortunately does not exclude our friendships. When we fall out with someone the first thing to check is whether the conflict we have is based on out personality clashes, different expectations towards each other, or maybe it is an accumulation of negative regrets and emotions that we or our friend feels.
In fact, numerous times the clash comes “out of the blue” and we don’t realise that it resulted from an accumulation of past negative events that were not addressed.

Before getting carried away, it is important to think for a moment about the basis of the conflict. Depending on the kind of person we are, but also on our present state of mind we can analyse the situation or use our intuition. There is no wrong way. The crucial thing is to be fully honest with ourselves and be open to talk things through with our friend. Certainly, if you both value each other, then there shouldn’t be a problem in meeting up and talking.
Maybe you will come to the view that your friend is the one to blame. However, there is no such situation when one person only is responsible for creating a disagreement. We are also part of the problem, even when it’s by allowing someone to interact with us in a way that we don’t like.

A “healthy” argument should end up with a good conversation once the emotions are over and side A should say: “I am sorry, I shouldn’t have said that, although I also felt hurt when I noticed/heard ..." (your judgement, words, etc). Side B should say: “I am sorry too, as I didn’t realise, that...” Of course the usage of words depends who we are and whom we talk to. Some people get the directness, some people will push it away and only accept the diplomacy. Again, it is for our intuition to suggest the right wording or for our mind to analyse what we already know about our friend and use the expressions accordingly. Watch out ego though, because it likes to mess around with relationships.

Conflict is an opportunity to really get to know the person we are in a relationship with and that applies equally to friendships, romantic or work relationships. However, most importantly we learn about ourselves and how we react to certain people. Those are the answers for us about who we are. It’s up to us to draw conclusions of who we want to become and how to get there. We are responsible for ourselves and we are free to choose what we do. Sometimes it’s hard to be responsible but it’s always worth it.

The responsibility is freedom to choose the action and take it.



WERSJA POLSKA / POLISH VERSION




Każdy z nas w pewnym momencie życia przeszedł przez nieporozumienia czy kłótnie z przyjaciółmi. Czasami doprowadziły one do zakończenia przyjaźni, czasami zamroziły ją na jakiś czas, po czym wszystko wróciło do normy. 
Inny scenariusz to taki, gdzie przyjaźń, która przeszła przez konflikt staje się jeszcze silniejsza.

Z góry pomijam sytuacje, kiedy nasz “przyjaciel” głęboko nas zawiódł np. mając romans z naszym partnerem czy kradnąc nam pieniądze. To nie sa przecież konflikty, to są okropieństwa jakie niektórzy ludzie sobie robią. Ci nigdy nie byli naszymi przyjaciółmi, ponieważ ich intencje do nas kierowane były wyłącznie poprzez (czasami nieświadomie) ich egoizm. To skomplikowane sytuacje, ale pozytywną rzeczą w nich jest to, że są czaro-białe. Stał się dramat, ale teraz wiesz kim ci ludzie są, nie ma po co nad tym za dużo romzmyślać, przerób swoją lekcję z tego doświadczenia i ruszaj na przód.

Nie mniej jednak w codziennym życiu zdarzają nam się mniejsze lub większe konflikty, które niestety nie omijają naszych przyjaźni.
Kiedy taka sytuacja ma miejsce pierwszą rzeczą jaką warto sprawdzić, jest to, czy konfllikt ten jest konsekwencją naszych różnic osobowości, różnic w oczekiwaniach co do siebie czy może jest to nawarstwienie negatywnych emocji czy żalów, które czujemy my lub nasz przyjaciel.
Często jest tak, że konflikt naszym zdaniem zdarza się nam ni z tego ni z owego i nie zdajemy sobie sprawy, że jest on konsekwencją jakiś negatywnych zdarzeń z przeszłości, które były przez nas tłumione, bądź nie zostały przedyskutowane z osobą, z którą zaszło owe nieporozumienie.

We wszystkich wspomnianych konfliktowych sytuacjach, zanim emocje wezmą górę i postanowimy się wkurzyć, warto jest przez chwilę pomyśleć na jakiej podstawie owy konflikt zaistniał. W zależności od tego, jaką osobą jesteśmy i w jakim momencie życia się znajdujemy możemy logicznie przeanalizować sytuację (“z głową”) bądź użyć naszej intuicji. Nie ma tutaj “złego” sposobu. Najważniejsze jest to, aby być ze sobą super szczerym i otwartym na rozmowę z daną osobą. Oczywiście, jeśli obie strony się szanują i doceniają nie powinny mieć problemu z dialogiem.
Nawet jeśli z naszego punktu widzenia to nasz oprzyjaciel, jest tym, który zawinił, niestety lub stety nie ma tak, że tylko on jest odpowiedzialny za zaistaniły konflikt. My też jesteśmy częścią tego problemu, choćby poprzez fakt, że pozwalamy tej osobie wchodzić z nami w interakcję jakiej nie lubimy. Innymi słowami dajemy traktować się w sposób jaki nam nie służy i nic z tym nie robimy.

“Zdrowy” konflikt powinien zakończyć się szczerą, dobrą rozmową, po tym, jak emocje opadną. W sytuacji tej strona A mówi: “Przepraszam, nie powinnam był/a tego powiedzieć, niestety też czułem/am się zroniona, gdy zauważyłam/usłyszałem/am ten osąd, słowa na mój temat itp. Strona B powinna w takim wypadku powiedzieć “Ja też przepraszam, nie zdawałam sobie z tego sprawy...” Oczywiście to tylko przykład i dobranie słów w takim dialogu zależy od tego kim jesteśmy oraz do kogo mówimy. Na niektórych działa bezpośredniość, a na innych nie i dopuszczą oni wyłącznie dyplomację. Tutaj znowu nasza intuicja może pomóc nam w dobraniu odpowiednich słów. Można również użyć logiki i przeanalizować to, co o naszym przyjacielu już wiemy, aby do niego trafić.
Warto przy tym zważać na Ego, bo to lubi psocić w relacjach międzyludzkich.

Konflikt to szansa, aby bliżej poznać osobę, z którą jesteśmy w relacji i dotyczy to zarówno przyjaźni, związków romantycznych oraz tych na płaszczyźnie profesjonalnej. Świetnie, gdy po wyjaśnieniu nieporozumienia bądź rozwiązaniu konfliktu możemy zaakceptować to co się między nami wydażyło, kontynuować naszą relację, a przy tym ją zacieśnić. Takie sytuacje wzbogacają przyjaźń i miejmy nadzieję zapobiagają powtarzanie tych samych błędów w przyszłości.

Najważniejszą rzeczą jednak, jest to, że w konfllikcie uczymy się dużo o sobie i o tym jak reagujemy na pewne osoby. Te reakcje to odpowiedzi na to kim jesteśmy. Od nas zależy więc, czy wyciągniemy z nich wnioski co do tego, czego w tej relacji chcemy i jak to osiągnąć. Jesteśmy za siebie odpowiedzialni i mamy wolny wybór, w tym, co zrobimy. Przyznaję, czasami bardzo trudno jest być tak odpowiedzialnym, zawsze jednak warto.

Odpowiedzialność to wolność wyboru ruchu, który wykonamy.

08/08/2013

Polish People, Benefits and Bad Press / Polacy, Benefity i Black PR

After my penultimate post, in which I wanted to present a wide and complex topic, (how the Poles in The UK are perceived by their countrymen in Poland) it’s time for second thoughts.

A friend of mine informed me, that there is a boom for immigration of Polish families to The UK. They come here with no job arrangements, not knowledge of English, no plan for the future but with the assistance of a specially trained translator they get council houses in no time. My friend was upset about it as being a native Brit herself, she struggles with getting help from her local council, while some strangers from Easter Europe are well taken care of. I don’t like it either, but will refrain from commenting, since I never met a Pole in the UK who lives in a council house. On the other hand I don’t associate with Poles alone, not do I have a family to re-integrate with the Polish immigration, therefore can’t know the truth about it.
Intrigued by this shocking news I decided to do some Internet research on the opinion of the Brits on Poles in the UK. Was I wrong thinking, that we are praised and appreciated by the British?
I was unable to find out how many Poles benefit from council housing as such records are not available, unless I approached each council individually with this question. Forgive me, but I don’t fancy doing it. It was however quite straightforward to find out, that 371.000 foreigners claim social benefits. The figure lodes big, especially when represented by numbers and not percentage. I spent a few hours on searching the Internet and couldn’t really find any scandalous or clearly negative statements.
I focused on comments under press articles on this topic, as I believe that these can be considered true evidence in contrast with carefully tailored articles written by journalists.
I did find some posts which mentioned “No benefits for Poles in the UK” in response to a bad experience of a British man, who received no benefits when he was made redundant in Poland. The Poles were also blamed for the drop in wages, as some of them are ready to accept a poorer pay. That’s just life and everyone has a right to air their concerns or bitter feelings of injustice, especially when there is someone else who wants to listen and intervene. I wouldn’t say, however, that I saw anything bordering with hatred to extremism. Sadly, I assume that, it wouldn’t be the case if we swapped places.
A lot of comments made by the British on immigration in general were quite objective, which doesn’t surprise me, as objectivism and diplomacy are deeply rooted in the British society, much deeper than in the continental Europe.
We have this treat as a nation, that we feel ashamed of every countryman abroad, who as we like to say brings disgrace to us. For instance during my visit in Iceland my friend and I went at night for a walk in Reykjavik. In one of the main streets we spotted a small group of drunk junkies and we knew straight away they were Polish, even without listening to the language they spoke. We were right so, we laughed at the fact and avoided contact with them, but the truth was, that it was not funny to see that Polish margins of society can be found anywhere in the world.

The Brits do not tear their hair out over every man chav, even though it could be something to feel ashamed of (chav is a common noun for the undereducated individuals, who often live on benefits). After all none would feel proud of the part of their nation that consider McDonald’s staple food, struggle with writing and reading in their native language and gets intellectual inspiration from tabloids.

Going back to the opinion of the British about the Poles, what I found or did not find on line does not particularly bother or delight me. The battue for the Polish immigrants will continue for the simple reason, that there are many of us here and it has an impact on the state of matters in the UK. The long term consequences (either positive or negative) are yet to discover.

If someone builds their opinion about a certain nation based on articles in “Daily Mail” or “The Sun” but has never been to Poland, it doesn’t affect or interest me as a Pole. All I should really care about is how I am perceived as a person, a woman, an employee. That’s what really matters. I believe that many people can do just that, especially in the UK.




WERSJA POLSKA / POLISH VERSION




Po przedostatnim poście, gdzie w krótkim tekście chciałam przekazać wam pozytywną myśl na temat obszerny i zawiły, czyli jak postrzegani są Polacy w UK przyszedł czas na powtórna refelksję.

Dowiedziałam się bowiem od koleżanki, że niektóre polskie rodziny przyjeżdżają do Anglii bez pracy, języka oraz żadnego planu na życie i od razu dostają mieszkania socjalne, oczywiście przy pomocy zatrudnionego do tego typu celów tłumacza. Koleżance fakt ten  się nie podoba, szczególnie że względu na to, iż sama będąc rodowitą Brytyjką ma problemy z uzyskaniem pomocy od państwa, a "jacyś" nowi imigranci z Europy Wschodniej od razu są wspomagani. Mi też się to nie podoba. Nie mogę się jednak na ten temat rozwodzić, bo nigdy znam żadnego Polaka w UK, który mieszkałby w councilu, ale z drugiej strony nie obracam się w towarzystwie tylko Polaków i nie posiadam rodziny, którą mogłabym re-intergrować z imigracją polską, więc nie mam pojęcia jak to naprawę jest.
Zaintrygowana szokującymi dla mnie newsami postanowiłam zadać sobie troche trudu i poszperać w internecie opinii o Polakach w Anglii wystawione nie przez nikogo innego jak samych Brytyjczyków. Przecież mogłam się mylić zachłystując się pozytywną opinią (w moim odczuciu ) o Polakach u Brytyjczyków…

Ilu Polaków dokładnie korzysta z mieszkań socjalnych nie byłam w stanie się dowiedzieć, bo aby to zrobić musiałabym chyba kontaktować się z każdym councilem indywidualnie, na co wybaczcie mi, nie mam ochoty.
Nadzwyczaj łatwo za to było mi znaleźć rzucające się w oczy dane, iż 371.000 obcokrajowców pobiera obecenie świadczenia socjalne. Liczba wydaje się wysoka, szczególnie jeśli przedstawiona w cyfrach, a nie w procentach ;)
Poszperałam parę godzin i jakoś nie mogłam doszukać się skandalicznych ani nad wyraz negatywnych wypowiedzi. Skupiałam się głównie na komentarzach pod tekstami, bo to tam ludzie piszą co naprawdę myślą, a nie w strannie przygotowanych źródłach informacyjncyh.
Oczywiście, było parę wyrazistych artukułów w stylu “Nie będzie dla was Polacy benefitów w UK”, bo pewien Anglik takowych nie dostał kiedy stał się bezrobotny w Polsce, lub też parę komentarzy, że przez chętnych do pracy Polaków za niższe stawki, płace poleciały w dół. Samo życie, i każdy, kto czuje się przez tego typu sytuacje poszkodowany ma prawo podzielić się swoją frustracją, z tym kto go wspomoże. Nie podsumowałabym jednak, że do Polaków ziało nienawiścią lub większa goryczą.
Gdyby sytuacja była odwrotna, niestety w internecie oraz może i po za nim nie było by tak neutralnie.

Wiele komentarzy Brytyjczyków na temat samej polskiej imigracji (oraz imigracji w ogóle) było dość obiektywnych, co mnie nawet nie dziwi, bo obektywizm i dyplomacja są w społeczeństwie brytyjskim zakorzenione o wiele głębiej niż w innych europejskich krajach.

My Polacy mamy tak, że wstydzimy się za każdego rodaka za granicą (często też w kraju), który jak to lubimy mówić robi nam wiochę.
Na przykład kiedy razem z koleżanką podczas wycieczki na Islandię, przechadzałyśmy się nocą ulicami Reykjavika spostrzegłyśmy takich sobie paru żulików i bez wsłuchania się w język od razu wiedziałyśmy, że to Polacy. Niby się zaśmiałyśmy, że haha od razu można poznać, ale ominęłyśmy “gentelmenów” szerokim łukiem. Znowu nie było fajnie upewnić się, że polscy żule są na całym świecie.

Brytyjczycy nie wyrywają sobie włosów z głowy za każdego chava (popularne określenie nieedukowanej klasy społecznej, właśnie tej, która najcześciej korzysta z socjalu), a jest się czego powstydzić. Nikt chyba nie napawa się dumą z tej części społeczeństwa, która za podstawę swej diety uważa McDonald, ma problemy z czytaniem i pisaniem w swoim języku ojczystym, a doznania intelektualne zaspokaja brukowcami. Czuję się zmuszona dodać, że ta część społeczeńtwa jest całkiem spora.
Jednak Brytyjczycy nie utożsamiają się tak z każdym swoim rodakiem, a ich poczucie indywidualności jest tak głęboko zakorzenione, że bez trudu dystasują się do siebie na wzajem.
Wracając do opini Brytyjczyków o Polakach, to co znalazłam w internecie lub czego znaleźć nie było mi dane, specjalnie mnie nie zachwyca, ani nie martwi. Nagonka na Polaków w mniejszym lub większym stopniu będzie kontynuowana, bo jest nas tu po prostu dużo, a to w jakimś sensie zaburzyło dotychczasowy stan rzeczy w Królestwie. Czy konsekwencje na dłuższą metę będą dobre czy złe to się okaże w przyszłości.

Jeśli ktoś wysnuwa zdanie o pewnej nacji na podstawie arytykułów “wysokiej” rangi gazet takich jak “Daily Mail” lub “The Sun”, ale np. nigdy w Polsce nie był to i tak nie interesuje mnie zdanie takiej osoby na mój temat mojego kraju i mnie jako Polki. Jedyne, czym powinnam się przejmować jest to, jak jestem odbierana jako osoba, kobieta czy pracownik i tak chcę być oceniana. Wiem, że dużo ludzi tak potrafi, a już napewno tutaj.