Let
me introduce you to Fuckbook. If you have a profile here you can
constantly place your photos of “Look how amazing am I” series,
when you are clearly not (at least not to everyone), photos of your
cousin with the cellulite leaning out from underneath her pants, and
your aunt before her depilation session when doing some gardening.
OK,
maybe it was your aunt that tagged you. Now is all of us who have to
see it.
A
real parent user of Fuckbook wouldn’t live a day without posting
pictures of their baby. So, the babies are crying on Fuckbook, show
filthy mouths, in the best case scenario they are just staring from
the photo on at those people who maybe don’t wish to see them or those who would
love to have the babies too, but for some reasons can’t. Sometimes
those reasons could be as serious as the delight of a Fuckbook
mother, but never mind, as long as she is happy. Ten years ahead or
so her child will hate her for posting these photos. By that time
they will be hanging on the servers around the world and an old
forgotten family member - uncle Joe will be truly enjoying them.
What
else can you do on Fuckbook? Use it as a tool to promote your religion. Doesn’t
matter, that your “friends” might have a different one or not be
religious at all. Your religion is the “right one” anyway, so of
course there is no issue and you should supply your daily updates
from heaven.
I
know that you know, that I am talking about Facebook, but you don’t
know why I am calling it Fuckbook yet.
I
name it Fuckbook because we treat Facebook like a Fuck-book, the
place where we can put whatever on, regardless of
whether
it adds to the value of our self image and most importantly to other
people’s lives.
You
would tell me that this is your profile, so you can do what you want
on it. Well, did you pay for your this profile so it’s yours? Your
profile is visible to everyone who you added as your friend, unless
you restrict your account settings, so just certain people will be
able to see it. If you say, that the private stuff you put on is for
your family or close friends abroad, select them as the recipients of
your exciting activities, not the whole world, because trust me, the
world can go forward without you.
If
you believe that your have an extraordinary life, that deserves a
special attention restrict your account setting, so that only you can
see your Facebook profile.
Self
adoration is very fashionable these
days!
Nothing
wrong with a bit of Ego willing to share some good news with your
Facebok “fans”, put a jolly photo from your trip to Wonderland,
but not every day, not five times per day and not of every fart you
make!
By
writing this post I obviously assume, like me,
you have a profile on Facebook. There could be a thousand reasons why to have one or not, but there is no reason why
we should not have manners on it.
WERSJA POLSKA / POLISH VERSION
Pozwól, że przedstawię ci Fuckbook. Jeśli masz na nim swój profil możesz bez przerwy wrzucać swoje zdięcia z cyklu “Popatrz jaki/a jestem wspaniały/a”, nawet jeśli nie jesteś (przynajmniej nie dla każdego), zdięcia twojej kuzynki z celulitem wychyląjacym się spod jej spodenek czy twojej cioci przed zabiegiem depilacji, kiedy to uprawia koperek lub inne włochate warzywka.
OK, może to wlaśnie ciocia cię na owym zdięciu zatagowała. Tak czy siak, teraz to my wszyscy musimy je oglądać.
Prawdziwy Fuckbookowy rodzic nie przeżyje dnia, bez wrzucenia fotki swojego dzidziusia. Tak więc, dzieciątka płaczą na zdięciach na Fuckbooku, ukazują swoje umorsane mordki, a w najlepszym przypadku gapią się z fotek na tych, którzy tak naprawdę wcale nie mają ochoty ich oglądać, lub na tych, którzy też chcieliby posiadać dzieci, ale z różnych powodów mieć ich nie mogą. Czasami powody te są tak samo poważne, jak zachwyt Fuckbookwej mamy nad swym dzidziusiem, lecz nie jest to istotne. Ważne, że owa mama jest zadowolona.
Za dzięsieć lat to dziecko będzie mamusię nienawidzieć za notoryczne umieszczanie tych zdięć w sieci. W tym czasie fotki już będą wisiały na licznych światowych serwerach, a dawno zapomniany członek rodziny – wujek Józek będzie miał z tego powodu niesamowitą przyjemność.
Co jeszcze możesz zrobić na Fuckbooku?
Użyj go jako narzędzia do promocji twojej religii. Nie ważne, że twoi “friends” są innych wyznań, bądź w ogóle ich nie mają. Twoja religia jest tą “właściwą”, więc co za problem, aby na bierząco informować ich o aktualizacjach z niebios!
Wiem, że już wiesz, że mówię o Facebook’u ale nie wiesz jeszcze dlaczego nazwałam go Fuckbook.
Nazwałam go tak, ponieważ często używamy Facebook’a jak Fuck-booka – miejsca, gdzie można umieścić cokolwiek, bez znaczenia, czy doda to wartości naszemu auto image, lub co najważniejsze życiu innych ludzi.
Powiesz mi, że to jest twój profil i możesz sobie na nim umieszczać, co ci się rzewnie podoba. Postawmy sprawę jasno; czy zapłaciłeś/aś za ten profil i dlatego rościsz sobie do niego prawo? Twój profil jest widzialny dla każdego, kogo dodałeś/aś do grona twoich znajomych, chyba że ograniczyłeś/aś dostęp do twojego konta i tylko pewne osoby mogą widzieć je w pełni. Jeśli twierdzisz, że twoje prywatne życie, które dumnie prezentujesz na Facebooku jest dla twojej rodziny lub przyjaciół “na odległość” ustaw sobie ich, jako odbiorców twoich ekscytujacych poczynań, a nie twój cały facebook’owy świat. Wierz mi, ten daje sobie radę bez ciebie.
Jeśli natomiast uważasz, że masz niesamowite życie, które zasługuje na specjalną uwagę, ustaw sobie twe Facebook’owe konto tak, abyś to tylko ty widział/a swój profil.
Samoadoracja jest bardzo modna w tych czasach!
Nie ma nic złego, gdy Ego po troszę chce się podzielić dobrymi wieściami z Facebook’owymi “fanami”, wrzucić radosne fotki z wakacji w Krainie Czarów, ale nie codziennie, nie po pięć razy na dzień i nie z każdego piernięcia jakie wytwarzasz!
Pisząc ten post, oczywiście zakładam, że masz swój profil na Facebook’u. Jest tysiąc powodów, dla których warto jest go mieć, lub też nie, ale nie ma żadnego, dla którego nie trzeba mieć na nim manier.