Sayulita was hot and a bit crazy. A mix of Mexicans and Gringo’s (a Latin way of calling the citizens of US). But that’s not what makes La Sayulita crazy of course... Despite of its XXL size Margaritas it was a colony of strange black birds who lived over our cabañas and constantly burped. I swear, the noise these birds were making could be only compared to a loud burp.
Back on track, and there you go some shots from this lovely place, full of nature :)
*****
OK. Wróciliśmy więc z plaż Sayulity dosłownie niedawano, natomiast ja jutro rano lecę spowrotem do Mexico City, skąd późnym wieczorem wracam do Anglii.
Na plażach Sayulita było gorąco i trochę zwariowanie. Miks Meksykanów oraz Gringo´s (popularna forma określania obywateli z USA w krajach Latynoskich). Oczywiście nie to decyduje o tym, że Sayulita była crazy. Oprócz koktajli Margarita w rozmiarach XXL była tam jakas dziwna kolonia czarnego ptactwa, ktora mieszkala sobie nad naszymi cabanas (kabina-pokój, który wynajmowaliśmy) i bez przerwy bekała. Przysięgam. Odgłosy, które owe ptaszki (lub raczej ptaszyska) wydawały mogą być porównane tylko do porządnego bekania z wyższej półki (lub w tym przypadku gałęzi)!
Ale do rzeczy i oto proszę parę fotek z tego fajnego i obfitego w naturę miejsca.
Such a beautiful place!I wish to visit Sayulita one day
ReplyDelete