15/11/2013

You gotta fight for your right... to fight / Walcz o prawo do... walki ;)


Who likes to fight with the people? A very few would admit they do, but it seems like most of us are so used to arguing from early age that we don't even realize how easily we can get into one.

Arguments in the family for example are something we often have to live with, quite tricky to avoid. Those with friends or any other people in our lives give us more freedom on deciding how far we get into the conflict and if we are happy to proceed with the relationship that suffers the crisis anyway. As my life is dominated by the people who I am not biologically connected with, I am going to cheekily avoid a debate on conflicts with the family members. Also, Friday night is not the time for heavy psychology lesson!


I would love to say, that I don't like arguing and without a deeper thought I'd say it's true. However, zooming into this statement I have to say, that the truth is slightly opposite. I like a clever debate, when both sides are exchanging their thoughts on a moderate frequency and with a reasonably strong dose of emotion.

I experienced those, they are obviously possible and often they bring the two parties even closer together. 
However many discussions if not handled in an extremely careful manner turn into disputes with a rather uncomfortable ending and hardly with a sensible agreement. Not nice, but in my view also a good opportunity to get to know the other person and yourself better. 

I normally tend to recognize my mistakes as far as I can and quite obviously see them. I am not perfect and can't be truly objective when it comes to my weaknesses but I do make an effort in admitting them. I used to very often take half of the blame  myself when being in the conflict with someone just basing this on my imaginary theory, that I must have been the one who created it. I therefore tried to be a “good person” to everyone I would fall out with and condemn myself for getting into this. I suffered a bit  more, other times less but eventually got over the issue and moved on.

I am still a strong believer, who thinks that one should always try to make peace with the people and try not to create problems if unnecessary. That’s lovely but in the theory. In practice conflicts of interests, personality clashes, debates, arguments disputes, you name it are part of our lives and sadly or not always will be. It’s the nature and as long as it’s not turning too nasty it's a clearing the air.

I am not condemning only myself for all fall outs with people anymore. I’ll go even further and say that sometimes it’s worth to get pissed off on someone. The energy of the upset can remind you of your strenghs and directed in the right way will give you the power to work on the faults in a relationship. 




WERSJA POLSKA / POLISH VERSION




Kto z nas lubi się kłócić? Parę osób odpowiedziałoby na to pytanie twierdząco, jednak wydaje się iż większość z nas jest przyzwyczajona do kłótni od dziecka i nawet nie zdajemy sobie sprawy jak łatwo jest się w nie uwikłać.

Spory np. te w rodzinie zdarzają się często i są trudne do  uniknięcia. Te z przyjaciółmi lub znajomymi dają nam trochę więcej wolności w zadecydowniu jak daleko możemy posunąć się w danym konflikcie i czy chcemy kontynuować relację, która przechodzi przez kryzys. Tak się składa, że moje życie jest zdominowane przez ludzi, z którymi nie jestem biologicznie spokrewniona, dlatego w tym poście postanowiłam nie rozwodzić się na temat konfliktów rodzinnych.  

Chciałabym stwierdzić, że kłócić się nie lubię i bez głębszego zastanowienia się  powiedziałabym, że to prawda. Nie mniej jednak przyglądając się temu stwierdzeniu z bliska jest raczej odwrotnie. Lubię mądrą, stymulującą debatę, gdzie obie strony wymieniają się swoimi poglądami na "umiarkownej częstotliwości" z dawką rozsądnej emocji.  

Doświadczyłam takowych, oczywiście są one możliwe i nawet potrafią jeszcze bardziej przybliżyć obie strony do siebie. 
Jednak wiele sprzeczek jeśli prowadzych nie ostrożnie przemienia się w kłótnie z raczej przykrym zakończeniem i bardzo rzadko przy rezolutnej zgodzie. Nie fajnie, ale nie wątpliwie jest to możliwość na lepsze poznanie siebie, oraz osoby z którą owy spór miał miejsce. 

Osobiście staram się przyznawać do moich błędów, oczywiście na tyle na ile je dostrzegam. Nie jestem doskonała i nie mogę być obiektywna co do moich wad. Kiedyś w konfliktach brałam na siebie połowę winy opierając się na wyimaginowanej teorii, że to muszę być ja, co dany konflikt stworzyła. Starałam się więc być "dobrą osobą" dla wszystkich, z którymi zdarzyły mi się te nieprzyjemne scesy i się za to potępiałam. Cierpiałam, czasem więcej, czasem mniej, w końcu zapominałam i ruszałam do przodu.

Wyznaję również, że zawsze powinnyśmy dążyć do harmonii z luźmi i nie kreować problemów. To bardzo miłe, że tak myślę, ale tylko w teorii. W praktyce przecież konflikty, niezgodność charakterów, debaty, sprzeczki (dopiszcie sobie co chcecie) są nieodłączną częścią naszego życia i zawsze nią będą. To nasza natura i dopóty, dopóki nie przeradzają się one w pranie bródów lub inne wulgarne akcje mogą one nawet oczyścić atmosferę.

Już nie potępiam tylko siebie za zdarzające się konflikty w moim życiu. Posunę się nawet dalej i stwierdzę, że czasem warto jest się na kogoś wkurzyć. Energia powstająca z żalu czy złości może przypomnieć nam o naszych mocnych stronach i jeśli jest skierowana w odpowiednią stronę może nam dać siłę, aby popracować nad wadami w danej relacji.











No comments:

Post a Comment