On the one hand I’d like to change the topic and stop writing for a
while about Burma, Buddhism etc, on the other hand something happened
yesterday and I wouldn’t be myself if I didn’t share it with you.
So
before yesterday after my now traditional meditation class I had an
opportunity to speak to the man who runs the Buddhist Center. The aim of
having this chat was to offer the principal’s visit there. It could
benefit the center with an opportunity to learn something new from
anyone else like a monk from a far Asian country.
Nothing
could be further from the truth. I found out, that this organisation is
practicing a “different style of Buddhism”, which originate from Tibet,
but adapted to “Western” needs. So our principal cannot lead a
meditation or share his thoughts on a gathering as this would confuse
the people. I replied that the people are confused anyway, hence so many
atheists, but this did not convince the man. He also made it clear that
even the accommodation for the principal would be a very complicated
thing to do, as the center is run by volunteers and no one would be
there to look after him. Suggesting, that we’ll pay for the costs did
not help. The gentlemen said, that the center wants to stay away from
the politics and that they don’t do the things in “Eastern way” but
“Western way”.
The impression I got after having
this conversation was in fact, that by refusing a great opportunity to
see another point of view on a religious practice, indeed he is
practicing himself, he is being political. This is a paradox. The
“Eastern way” must be where you get hosted regardless of who you are,
and the “Western way” instead is “if you are are like us and you pay you
get our service”.
I wasn’t even too surprised by
this “Western approach” as pretty much everything here is a business,
but I can’t accept the fact, that a Western white man (speaking
generally) “borrows” a religion of the far East, adjusts it to his needs
and refuses its origin afterwards. Having done so he creates a new
religious organ, which instead of unifying the people divides them.
And
these are the people who call themselves “Buddhists”. I don’t know
about you, but I think, that the one we believe in, is to name us with
religious terms and the indicator of it is the person’s behaviour and
not how they describe themselves. Having said that I’d like to point
out, that I have not expected an immediate approval of my idea, but not
this sort of resistance either.
Summarising - an
open heart and mind is the only religion which hasn’t harmed anyone so
far. And frankly to most truly religious people, one of the
basic practices of every religion, is hospitality.
WERSJA POLSKA / POLISH VERSION
Z jednej strony chciałabym zmienić temat i na chwilę zaprzestać pisania o Birmie, Buddyzmie etc. Z drugiej strony przedwczoraj wydarzyło się coś wartego opisania, co tego tematu dotyczy i nie byłabym sobą, gdybym nie zechciała się tym z wami podzielić.
Otóż wczoraj po mojej tradycyjnej już sesji medytacji miałam okazję porozmawiać z panem, który tym ośrodkiem medytacji kieruje. Celem mojej rozmowy była oczywiście (jak już zapowiedziałam w poprzednim poście) oferta wizyty przełożonego zakonu w jego Buddhist Center. Instytucja ta mogłaby przcież na tym skorzystać i nauczyc się czegoś nowego od nikogo innego jak samego mnicha z dalekiego azjatyckiego kraju.
Nic bardziej mylnego. Dowiedziałam się że owe Buddhist Center propaguje pewien rodzaj Buddyzmu, który wywodzi się z Buddyzmu tybetańskiego, ale zaadoptowanego do “zachodnich” potrzeb. Nasz przełożony nie będzie więc mógł wygłosić prelekcji, ani poprowadzić sesji medytacji ponieważ zdezorientowałoby to ludzi. Odpowiedziałam na to, że ludzie w dzisiejszych czasach i tak są zdezorientowani, stąd też tylu ateistów, ale nie przekonało to tego pana i stwierdził że nawet gościna przełożonego byłaby bardzo skomplikownym przedsięwzieciem do zorganizowania, bo centrum prowadzą wolontaiusze i nie miałby kto się nim zająć. Oferta zapłaty nie pomogła. Pan powiedział, że owo centrum chce być wolne od polityki i że nie działają oni “w stylu wschodnim” tylko “zachodnim”.
Wrażenie jakie otrzymałam po tej rozmowie to, że właśnie odrzucając niecodzienną przecież możliwość, aby zapoznać się z innym punktem widzenia na praktykę, którą uprawiają chcąc nie chcąc owe centrum się upolitycznia. "Styl wschodni" to ten, gdzie bez względu na to kim jesteś zostajesz ugoszczony w potrzebie, "styl zachodni" natomiast to: najpierw bądź taki jak my, potem jeszcze zapłać to ci zaoferujemy nasz serwis.
Otóż wczoraj po mojej tradycyjnej już sesji medytacji miałam okazję porozmawiać z panem, który tym ośrodkiem medytacji kieruje. Celem mojej rozmowy była oczywiście (jak już zapowiedziałam w poprzednim poście) oferta wizyty przełożonego zakonu w jego Buddhist Center. Instytucja ta mogłaby przcież na tym skorzystać i nauczyc się czegoś nowego od nikogo innego jak samego mnicha z dalekiego azjatyckiego kraju.
Nic bardziej mylnego. Dowiedziałam się że owe Buddhist Center propaguje pewien rodzaj Buddyzmu, który wywodzi się z Buddyzmu tybetańskiego, ale zaadoptowanego do “zachodnich” potrzeb. Nasz przełożony nie będzie więc mógł wygłosić prelekcji, ani poprowadzić sesji medytacji ponieważ zdezorientowałoby to ludzi. Odpowiedziałam na to, że ludzie w dzisiejszych czasach i tak są zdezorientowani, stąd też tylu ateistów, ale nie przekonało to tego pana i stwierdził że nawet gościna przełożonego byłaby bardzo skomplikownym przedsięwzieciem do zorganizowania, bo centrum prowadzą wolontaiusze i nie miałby kto się nim zająć. Oferta zapłaty nie pomogła. Pan powiedział, że owo centrum chce być wolne od polityki i że nie działają oni “w stylu wschodnim” tylko “zachodnim”.
Wrażenie jakie otrzymałam po tej rozmowie to, że właśnie odrzucając niecodzienną przecież możliwość, aby zapoznać się z innym punktem widzenia na praktykę, którą uprawiają chcąc nie chcąc owe centrum się upolitycznia. "Styl wschodni" to ten, gdzie bez względu na to kim jesteś zostajesz ugoszczony w potrzebie, "styl zachodni" natomiast to: najpierw bądź taki jak my, potem jeszcze zapłać to ci zaoferujemy nasz serwis.
Wiem, nawet mnie ta cała machina podejścia zachodniego nie zdziwiła, przecież wszystko jest u nas biznesem, ale i tak nie mogę i nie pogodzę się z faktem, że zachodni biały człowiek (generalnie mówiąc) “zapożycza” sobie religię wschodu, dostosowuje ją do swoich potrzeb, a później odrzuca jej oryginalne źródło. Tym samym stwarza następny religijny organ, który zamiast ludzi jednoczyć – dzieli.
I są to ludzie którzy określają się Buddystami. Nie wiem jak wy, ale ja uważam, że od określania kim jesteśmy jest ten, w kogo wierzymy, a wskazówką tego jest nasza postawa jako człowieka, a nie to jak się on sam opisuje. Mówiąc to prganę zaznaczyć, że nie liczyłam na natychmiastową aprobatę mojego pomysłu ze strony tego pana, ale i nie na tego typu tłumaczenia.
Podsumowując, otwarty umysł i serce to jedyna religia jaka jeszcze nikomu na świecie nie zaszkodziła. I warto też wspomnieć, że jedną z podstawowych praktyk niemal każdej religii świata jest gościnność.
I są to ludzie którzy określają się Buddystami. Nie wiem jak wy, ale ja uważam, że od określania kim jesteśmy jest ten, w kogo wierzymy, a wskazówką tego jest nasza postawa jako człowieka, a nie to jak się on sam opisuje. Mówiąc to prganę zaznaczyć, że nie liczyłam na natychmiastową aprobatę mojego pomysłu ze strony tego pana, ale i nie na tego typu tłumaczenia.
Podsumowując, otwarty umysł i serce to jedyna religia jaka jeszcze nikomu na świecie nie zaszkodziła. I warto też wspomnieć, że jedną z podstawowych praktyk niemal każdej religii świata jest gościnność.
It's sad, that such a man runs the Brighton centre. This 'westernisation' od Eastern spirituality is a common practice. At the end of the day it turns into a game, a fancy-dress party and last but not least a business opportunity. Shame.
ReplyDeleteOh dear, ludicrous comments. I'd like to meet him. He could learn a lot from visiting Burma! Ignorance is bliss as they say!! :-0
ReplyDeleteExactly. Oh well, their loss. I met someone else from another Buddhist Center who doesn't claim to be a "Buddhist" and want to help. A Buddhist is heart not EGO. Any faith truly practiced is a response of the heart really.
ReplyDelete